paweł myśli wolał bez opony

Myśli o dawnej Polsce - Jasienica Paweł, w empik.com: 38,90 zł. Przeczytaj recenzję Myśli o dawnej Polsce.
Myśli na każdy dzień Jan Paweł II bł Jan Paweł II • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz!
oszczędź 17 % Opis Dostawa i płatność Opinie Opis Dostawa i płatność DOSTAWA Zamów do godziny 10:00, a Twoje zamówienie wyślemy najpóźniej w kolejnym dniu roboczym. W przypadku książki nowej termin ten może się wydłużyć o 2 dni robocze. FORMY DOSTAWY Paczkomat InPost 14,99 zł Kurier24 InPost 13,99 zł Kurier za pobraniem 23,99 zł Orlen Paczka 10,99 zł Kurier48 Poczta Polska odbiór w punkcie 10,28 zł Kurier48 Poczta Polska 10,66 zł Odbiór osobisty Lubień 0,00 zł Darmowa dostawa przy zamówieniu od 200 zł. FORMY PŁATNOŚCI online – szybkie transfery online - PayPal (należy wpisać e-mail odbiorcy: [email protected]) przelew tradycyjny płatność przy odbiorze gotówką lub kartą Opinie Nie dodano jeszcze żadnej opinii. Musisz być zalogowanym użytkownikiem, aby dodawać opinie o produktach. ZALOGUJ SIĘ -17% Uwagi: Obwoluta/Oprawa: wytarta, zabrudzona, porysowana Brzegi stron: zakurzone TIN: T02910424 Rok wydania: 2008 Rodzaj okładki: Twarda 9,00 zł 7,49 zł Inne tego wydawnictwa
Osoba ta może być także odpowiedzialna za wybór tytułu, układ treści oraz styl narracji. W przypadku książki Myśli o dawnej Polsce. Audiobook odpowiedź na powyższe pytanie brzmi tak, że autorem (autorką) „Myśli o dawnej Polsce. Audiobook” jest Paweł Jasienica. Autor lub autorka książki ma prawo do ochrony swojego dzieła i
Tak było z młodym Samuelem. Chłopak usłyszał wołanie we śnie. Było ono tak wyraźne, iż zerwał się z posłania w przekonaniu, że woła go mistrz, kapłan Heli, u którego przebywał. Wołanie się powtórzyło. Za trzecim razem Heli doszedł do wniosku, że to Bóg woła Samuela i radził mu uważnie słuchać, a w razie powtórnego wołania odpowiedzieć: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3,9). Samuel został w ten sposób powołany do pełnienia roli proroka i zawsze zaskakuje, trwoży, budzi pytania i domaga się konkretnej odpowiedzi. Powołanie czasem przeraża, bo pociąga za sobą odpowiedzialność, do której powołany wydaje się nie dorastać. Bierze bowiem często pod uwagę wyłącznie własne siły, zapominając, że skoro Pan Bóg powołuje, to wie, co robi i będzie go wspierał swoją to doskonale św. Paweł i wspominał o tym wielokrotnie w swoich z proroków – Jonasz – próbował przed odpowiedzialnością uciekać, co nie jest najlepszą odpowiedzią na dar powołania. Pan Bóg zresztą potrafi i takich ludzi zaangażować w swoje plany, o czym świadczą dalsze przygody uciekiniera.
Przed przechowywaniem opon, należy je odpowiednio oznaczyć, aby następnie właściwie zamienić je miejscami. Konieczne jest umycie, a także konserwacja – zarówno gumy, jak też felg. Należy pamiętać o ciśnieniu i odkształcaniu. Pierwsza rzecz po zdjęciu kół to zaznaczenie opon, w których miejscach były zamontowane.
Pozostałe ogłoszenia Znaleziono 23 193 ogłoszenia Znaleziono 23 193 ogłoszenia Twoje ogłoszenie na górze listy? Wyróżnij! Nowa OPONA 16PR TL 2368 MAXDURA Mocna Przemysłowa Rolnictwo » Opony rolnicze 2 210 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:41 Sprzedam opona r38 felga mtz Rolnictwo » Opony rolnicze 470 zł Opatów dzisiaj 14:40 Nowa Opona 280/85R24 ( 115D TL AGRISTAR II ALLIANCE 7 Lat GW. Rolnictwo » Opony rolnicze 1 150 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:40 OPONA PEŁNA Yardmaster SDS Quick (Q) Galaxy 5 Lat GW Rolnictwo » Opony rolnicze 900 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:39 NOWA OPONA 10PR TL Hulk GALAXY 5 Lat GW. Rolnictwo » Opony rolnicze 970 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:39 Brak zdjęcia opona bizon ursus c385 Rolnictwo » Opony rolnicze 300 zł Radom dzisiaj 14:38 Opona Mitas 12,5 - 18 Rolnictwo » Opony rolnicze 400 zł Stary Wielisław dzisiaj 14:38 Opona 177B Multi Block T TL FIRESTONE Rolnictwo » Opony rolnicze 7 600 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:38 OPONA 420/70R24 EARTH-PRO 700 130B/130A8 TL GALAXY 7 Lat GW. Rolnictwo » Opony rolnicze 2 085 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:37 Opona Continental 650/65R38 Rolnictwo » Opony rolnicze 2 000 zł Stary Wielisław dzisiaj 14:36 Opona 167B Multi Block T TL FIRESTONE Rolnictwo » Opony rolnicze 4 560 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:35 NOWA OPONA 12PR TL Compactor GALAXY Rolnictwo » Opony rolnicze 3 915 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:35 Nowa OPONA 405/70R20 ( TL 136G 570 ALLIANCE Rolnictwo » Opony rolnicze 2 340 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:35 Opona Bridgestone 650/65R42 Rolnictwo » Opony rolnicze 1 500 zł Stary Wielisław dzisiaj 14:33 opona 14,9x28 stomil olsztyn Rolnictwo » Opony rolnicze 60 zł Sowina Błotna dzisiaj 14:33 Nowa OPONA 600/70R28 161D XLR 880 TL ASCENSO Rolnictwo » Opony rolnicze 5 805 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:32 Koło Opona Felga kompletne Stomil Rolnictwo » Opony rolnicze 400 zł Do negocjacji Koziniec dzisiaj 14:32 Myjka ciśnieniowa Karcher HDS 798c Eco Commercial po pełnym serwisie Rolnictwo » Opony rolnicze 5 200 zł Do negocjacji Sosnowiec dzisiaj 14:31 PROMOCJA NOWA OPONA 550/ 16PR 166A8 TL Flot Pro GALAXY 7 Lat GW Rolnictwo » Opony rolnicze 2 095 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:30 Opona - 20 koparkowa, do przyczep plus Detka Rolnictwo » Opony rolnicze 200 zł Do negocjacji Strzelce Opolskie dzisiaj 14:29 Koła claas 650/65r38 540/65r28 Rolnictwo » Opony rolnicze 13 000 zł Do negocjacji Górno dzisiaj 14:29 Opona Michelin 650/60R34 Rolnictwo » Opony rolnicze 2 200 zł Stary Wielisław dzisiaj 14:29 NOWA OPONA 550/ 16PR 166A8/162B TL 328 ALLIANCE 7 Lat GW. Rolnictwo » Opony rolnicze 2 305 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:28 opona do taczki japonki 400-10 Rolnictwo » Opony rolnicze 31 zł Grabiny dzisiaj 14:28 NOWA OPONA 10PR 119B TL 321 ALLIANCE 5 Lat Gwarancji Rolnictwo » Opony rolnicze 770 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:27 Opony Barum 9,5 9 - 32 Rolnictwo » Opony rolnicze 400 zł Stary Wielisław dzisiaj 14:27 Opona koło 850, 700, 12r Massey Ferguson Claas John Deere Rolnictwo » Opony rolnicze 300 zł Bukowie dzisiaj 14:27 Opona ALLIANCE 375 AGRI-STAR 800/65R32 Rolnictwo » Opony rolnicze 6 200 zł Do negocjacji Grochocice dzisiaj 14:26 Opona koło 30 r Claas Massey Ferguson John Deere International Rolnictwo » Opony rolnicze 1 800 zł Bukowie dzisiaj 14:26 Opona koło r28 Claas Massey Ferguson John Deere Rolnictwo » Opony rolnicze 250 zł Bukowie dzisiaj 14:25 Koła Felga felgi szerokie r42 rozmiar dw18LX42/6 Rolnictwo » Opony rolnicze 3 900 zł Do negocjacji Legnica dzisiaj 14:25 Nowa OPONA 4PR AS504 TT BKT Rolnictwo » Opony rolnicze 150 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:24 Opony 520 70R38 goodyear Rolnictwo » Opony rolnicze 850 zł Do negocjacji Skaszyn dzisiaj 14:20 Opona rolnicza 500/50-22,5 Rolnictwo » Opony rolnicze 600 zł Słowienkowo dzisiaj 14:19 NOWA OPONA 320/70R24 116A8/116B TL Fitker KLEBER 10 Lat GW. Rolnictwo » Opony rolnicze 1 620 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:15 Opony 440/65/24 Michelin Multibib 2 sztuki Rolnictwo » Opony rolnicze 800 zł Olsztyn dzisiaj 14:15 Pirelli TM300 s 460 85 R38 kleber Michelin continental trelleborg Rolnictwo » Opony rolnicze 251 zł Piotrków Trybunalski dzisiaj 14:14 NOWA OPONA 230/95R42 ( 136A8/133D TL 350 ALLIANCE 7 Lat GW. Rolnictwo » Opony rolnicze 2 155 zł Warszawa, Wawer dzisiaj 14:13 Opony 440/65/24 Goodyear DT820 2 sztuki Rolnictwo » Opony rolnicze 800 zł Olsztyn dzisiaj 14:13
ZŁOTE MYŚLI, ROBERT PAWEŁ KAMIN • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14001312418
O wywiadzie z Pawłem Trelą myślałem od dłuższego czasu. Człowiek, który wsadził pod maskę niedzielnego kabrioletu ponad 700 koni i wygrywa nim na torach driftingowych musi być niezłym świrem, z którym warto chwilę pogadać. Nic więc dziwnego, że żeby spotkać się z Pawłem wylądowałem w podwarszawskiej miejscowości Tworki, która na Mazowszu sławę zdobyła przez znajdujący się tutaj zakład psychiatryczny. Paweł zaprasza mnie do wnętrza swojego warsztatu, do którego niedawno się przeprowadził. W środku klamek jednak nie brakuje, a sam gospodarz zamiast białego kaftana ma na sobie ciemną kurtkę oklejoną logami sponsorów. Jest chłodna lutowa niedziela, siadamy na zapleczu przy składanym stoliku, na którym stoi opróżniona w 3/4 butelka coli. Paweł wyłącza warczącą obok nagrzewnicę i tak zaczyna się nasza rozmowa. Poznajcie Pawła Trelę, jednego z najlepszych i najbardziej doświadczonych polskich drifterów. Faceta robiącego dużo dymu, za którego zapachem – jak sam przyznaje – nie przepada. Pawle, czy sądzisz, że gdyby nie twój tata to nie siedziałbyś dziś w motosporcie? Nie mielibyśmy okazji się spotkać? Ciężko powiedzieć. Na pewno fakt, że od małego jeździłem z ojcem, wtedy jeszcze na rajdy terenowe, miał wpływ na moje kolejne w rodzinie jeszcze jakieś inne tradycje motosportowe? Częściowo ze strony mamy również. Jej brat, a mój wujek, jeździł w rajdach terenowych, z resztą tak poznała mojego w jakim wieku złapałeś tego bakcyla? Jeździć chciałem jeszcze przed zrobieniem prawa jazdy. To normalne u dzieciaków. Dopóki prawka nie miałem, to bardziej interesowały mnie jednak rowery górskie – i pewnie do dziś bym się na nich wściekał, gdyby nie samochody. Ale jak już prawko zrobiłem, to zaczęły się pierwsze KJS-y i dalej potoczyło się dzieciństwie miałeś w pokoju dywan z uliczkami? Tak, albo z klocków Lego cały czas coś budowałem. Wbijałem zapałki w dywan i się jeździło jakimiś samochodzikami na czas. Śmiesznie Turbo lubiłeś? Tak, zbieraliśmy te wszystkie obrazki. Mówiło się później, że “nie wolno, bo rakotwórcza” i inne takie bzdety. Teraz tak mówi się o pomidorach, sałacie i rzodkiewkach więc wiesz, że wróciła i można ją kupić teraz? A nawet nie jakieś auta z plakatów w dzieciństwie, takie wymarzone? Było Lamborghini Countach. Później była i nadal w sumie jest, Impreza zapałki w dywan i się jeździło jakimiś samochodzikami na czas. Śmiesznie byłoInteresują Cię takie luksusowe auta sportowe typu właśnie Ferrari, Lamborghini? Niespecjalnie. Wiadomo, gdybym był na torze i była okazja się przejechać, to tak. Jednak żeby to było marzeniem, takim mobilizującym do zakupu, to nie. Wolałbym wejść w posiadanie RS6 albo kiedyś czymś takim? uczyłeś się jeździć? Poza terenówkami taty, to pierwszy był chyba Golf 1300 cm3. Prawdziwy potwór, 60 jakie było Twoje pierwsze auto na własność? Ciężko mówić, że na własność, jeśli dostałem je od rodziców. Najpierw jeździłem wspomnianym Golfem, potem była Mazda 121. Za własne pieniądze kupiona była Sierra, którą przerobiłem z tylnonapędowej na 4×4 z większym pierwsze starty były właśnie w tym samochodzie, tak? Nie, pierwsze starty były samochodem taty. To była Sierra, którą on sobie kupił jako pseudo-treningówkę. Po jakimś czasie przejąłem ten samochód i coraz częściej męczyłem go po KJS-ach. A potem, w sumie tak trochę przez sentyment, zbudowałem cywilną, z większym silnikiem, z 4×4. Ale ta już była stricte takim „dupowozem”.A czym jeździsz na co dzień? Audi S6, 2000 jest całkiem mocne auto… Ma 340 koni. Jest w automacie. Zresztą 95% tych aut jest w automacie. Skrzynię ręczną oczywiście mam kupioną, leży w garażu, tylko nie ma kiedy jej manuala? Wolę, bo jestem fanem prostych rzeczy, w których nie ma się za bardzo co popsuć. Raczej nie dopuszczam do siebie myśli, że jadę gdzieś daleko, w góry, na zawody i samochód ulega awarii. Poza tym nie lubię jeździć automatami. Może jakimś nowym autem, który faktycznie szybciej zmienia biegi, to z tego byłaby jakaś frajda. Tutaj mamy konstrukcję sprzed 20 lat, tempo zmiany psuje całą przyjemność z jazdy. Nie mówiąc, że wcześniej, czy później padnie, więc lepiej ją zmienić, zanim się popsuje. Stanowczo muszę znaleźć na to czasTeż wolę manuale, chociaż teraz te nowe automaty faktycznie są szybsze. Fajne jest to, że mają 7-8 biegów. Przełożenia są krótkie i faktycznie samochody są żwawe, ale dla mnie jest za dużo w nich elektroniki. Te wszystkie systemy wspomagające, pomagające jakim jesteś kierowcą? Masz jakieś punkty na koncie? Czasem się zdarzają. Zwykle typu, że się zamyślę i jadę 74 tam, gdzie jest 60. Wiadomo, gdzieś coś czasem błyśnie. Ale bez większych sensacji, żeby chodzić na kursy albo zdawać prawo jazdy ponownie. A skoro jeździmy naprawdę dużo uważam to za auta ksywkami? Nie. Z Oplem tylko tak wyszło. W sumie pierwsze auto, któremu ksywkę wymyśliliśmy. No, jest jeszcze Ford Focus – „Psikus”, ale nazwał go tak mój kolega Gumiś i już tak zostało. Zresztą udanie pracuje na swoją się wzięła ta nazwa, MayBug (chrabąszcz majowy)? Zanim go jeszcze do końca złożyliśmy i okleiliśmy był cały czarny. Laminaty nie były jeszcze dopasowane. Wyglądał jak wielki czarny robal. Przez duże lampy i szeroki rozstaw skojarzył mi się z chrabąszczem. Po angielsku było prościej. Przyjęło się szczególnie, że niewiele w tym „Oplu” Opla. To stanowczo autorska konstrukcja i Opel mógłby się obrazić. Stąd też i nazwa własna, przy czym my stosujemy zapis że jeszcze jest jakiś Toudi? Teraz wychodzi na to, że jednak nazywamy auta (Paweł się uśmiecha). Ta nazwa wymyślona została przez moich kolegów. Toudi miał zawsze najbardziej przerąbane w Gumisiach. W sumie moja Beemka treningowa też ma ze mną ciągle „pod górkę”, więc tak ją jest auto treningowe? Tak, mój trupek treningowy, który jest tak krzywy, że jedzie gdzie model konkretnie? 325Jakiej muzyki słuchasz w aucie? Radia. Nie mam jakieś tam super ulubionej. Jak gadają o bzdurach to przełączam na inną stację i leci że ten numer 46 na Oplu to nawiązanie do filmu “Szybki jak błyskawica” i Valentino Rossiego. Czy to prawda? Pierwsza myśl, to było nawiązanie właśnie do Days of Thunder z Tomem Cruise’em, który oglądałem chyba ze sto razy. Potem dopiero mi się skojarzyło, że jest też Valentino Rossi. Przepraszam w tym miejscu fanów Rossiego za kolejność. Z wybraniem numeru wiąże się anegdota. Piotrek Więcek był trochę obruszony, bo on jest ogólnie mega fanem Rossiego, tylko że nie zdążył podać do biura numeru. Byliśmy na konferencji prasowej DMGP, podczas której mówili, że numery są do wyboru i każdy będzie miał swój przypisany. No i najważniejsze, że obowiązuje “kto pierwszy ten lepszy”. Kasia, która nie rozstaje się z mailem i telefonem, siedziała obok i mówię: “no dobra, to wysyłaj maila do biura, że chcemy ten”. No i Piotrek się jakiejś lidze były przydzielane te numery? W Drift Masters GP, ale stopniowo przyjmują się też w innych, szczególnie zagranicznych ligach. Fajny Więcek był trochę obruszony, bo on jest ogólnie mega fanem Rossiego, tylko że nie zdążył podać do biura numeruCzy w takim razie “Szybki jak błyskawica” to Twój ulubiony film o samochodach? Może nie tyle ulubiony, bo NASCAR-y nie do końca do mnie przemawiają, ale to taka klasyka gatunku. Walka, upadek, podnoszenie się i szczęśliwe Tokyo Drift lubisz? Lubię sobie czasami obejrzeć po ciężkim dniu najlepsza część z Szybkich i Wściekłych? Ja wiem? Taka totalnie inna. Ciężko ją porównywać do reszty, bo w sumie następne filmy z serii to sporo akcji i jedna wielka strzelania. Ja nie jestem fanem ścigania się na 400 m i tego typu rzeczy. No i te 15 zmian biegów na jednej prostej. Z punktu widzenia fana motoryzacji to jest w ogóle jakiś smutek, ale ma swoich wielbicieli więc ok. Wolę Bullitta. Tokio Drift można sobie czasem obejrzeć i już. Film lekki, łatwy i oglądałeś “Drive”? O Jezu, beznadziejny, to jest jakaś tragedia. Fani tego filmu już rzucają w moje plakaty lotkami (Paweł się śmieje).Wróćmy do tego numeru, lubisz motocykle? Lubię. Pewnie jakbym nie jeździł samochodami, to wcześniej czy później spróbowałbym swoich sił na motocyklu. Ale bardziej w crossie niż jakieś? Nie, nie. Mam skuter, który nie działa. Tak jest bezpieczniej i że też grywasz w gry samochodowe? Już teraz nie, ale chętnie bym wrócił. Kiedyś trochę czasu się spędzało się przed komputerem. Dziś koledzy z Realisim kuszą mnie symulatorem. Fajna zabawa i dobry tytuł? Zaczynałem od „Colina” i „Ryśka”. Startowałem w ligach. Jeśli dobrze pamiętam byłem drugi lub trzeci na jakiś Nie kojarzę. Richard Burns Rally. W sumie taka najbardziej „realna” Need For Speeda grywałeś? Tak, ale to taka bardziej jakąś ulubioną część? Nie. Grałem w jakieś dwie, które mi akurat chodziły na kompie. I na tym się Ci się The Grand Tour? Oglądałeś? Nie, nie miałem jeszcze okazji. Za każdym razem kiedy widzę gdzieś reklamówkę, to mówię sobie: “kurde, muszę wreszcie usiąść i obejrzeć”, ale nie ma oglądasz innych drifterów na YouTubie? Bardziej znajomych, jak jakieś swoje filmy wrzucają. Raczej nie jestem osobą, która z namaszczeniem śledzi zawody i inne ligi. Jak się trafi, że zawody w USA są o sensownej dla nas porze, to czasami oglądam. Ale stanowczo bardziej wolę jeździć. Oglądając wkurzam się, że nie sporty oprócz driftingu? Coś mi się obiło o uszy, że jeździsz na desce i grasz w squasha? Tak (Paweł kieruje wzrok w prawo, na stojący obok plecak, z którego wystaje rakieta do squasha i zaczyna się śmiać). Można się trochę spocić, pobiegać, potem wszystko boli i jest super. A sport jest fajny, jest szybko i coś się dzieje. Co do deski, najgorsze jest to, że nie ma czasu. Kiedyś jeździliśmy cztery – pięć razy w roku. Teraz jak jeździmy dwa razy to już jest święto. Nie ma kiedy, bo cały czas myślimy o kolejnym sezonie. A to auto trzeba przygotować, a to coś tam ogarnąć. W dużym stopniu sami pokrywamy swój budżet, więc po prostu trzeba na to squash to sport drifterów? Wiem, że kilku z was go uprawia. Ja wiem? Dlaczego? Tak na poważnie to chyba nikt nie go uprawia. Przygon gra, Gumiś, Skomo, ale to jest tak na zasadzie, no wiesz, jeden gra sobie w piłkę na hali, czy na boisku, a Ci sobie grają w squasha. Coś trzeba robić, żeby nie bio na swojej stronie piszesz, że też grywałeś w piłkę w dzieciństwie. Jak prawie wszyscy wówczas. Takie były czasy, że grało się w piłkę i jeździło na Cię do kariery zawodowej? Do zawodowej to nie. Najczęściej grałem w obronie i na bramce, ale nie żeby jakoś pójść z tym dalej, rozwijać. Rower to tak. Gdybym nie przesiadł się do samochodu, to bym pewnie się wydurniał na jakiegoś ulubionego piłkarza? Nie, choć wciąż bardzo lubię zespół Holandii. Wiadomo, kiedyś w bramce Holandii stał van Breukelen, a w pomocy i ataku szalał Ruud Dil czasami jakieś mecze? Mistrzostwa Świata albo Europy. Sporadycznie, raczej za namową lub na fali narodowego czy jest coś lepszego od zapachu palonej gumy o poranku? Zapach palonej gumy o poranku jest bez sensu, nie wiem kto to Bo to nie pachnie, to śmierdziNie lubisz tego zapachu (pytam z niedowierzaniem)? Ja wiem, że niestety cały drifting jest postrzegany przez pryzmat tej palonej gumy. Często słyszę przy okazji różnych eventów, że albo będziemy palić gumę, albo że nie wolno palić gumy itp. Tak naprawdę dopiero, gdy ktoś jest na zawodach, to zaczyna odczuwać różnicę między paleniem gumy i tym, czym naprawdę jest drifting. A wracając do pytania, nie, absolutnie nie jara mnie wąchanie opon, a tym bardziej jazda w że zwykłe wzięcie kilku opon i wypalenie ich do felgi to co innego, natomiast na zawodach driftingowych mnie ten zapach kręcił, tworzył fajną atmosferę. Nie masz tak, nie czekasz na niego? Ogólnie każda opona pachnie inaczej. Jak trochę pojeździsz, to będziesz w stanie poznać, czy to jest Achilles, Federal, czy Zestino, czy Westlake. Nie wiem, jakoś się nigdy nie zastanawiałem, że czekam na zapach tej gumy. Wiesz, kwestia gustu. Jakoś nie jest to coś, za czym przepadam. Dla mnie mogłoby nie być dymu, zapachu, a i tak byłoby zaj*** palonej gumy o poranku jest bez sensu, nie wiem kto to wymyśliłCzym jest to coś, co jest w drifcie, że się nim zajmujesz? Zajmuje się driftem, bo nie stać mnie na rajdy i to w sumie tylko dlatego. Przepraszam, ale nie ma w tym większej filozofii. Ciągnie mnie do samochodów, ciągnie mnie do jeżdżenia. Startowałem chwilę w Mistrzostwach Polski, ale budżet nie pozwalał na to, żeby robić to właściwie i ścigać się z czołówką, więc musiałem odpuścić. Wtedy drifiting właśnie się w Polsce zaczynał i padł pomysł, aby spróbować sił. Wymagania w sumie spoko: auto jakiekolwiek, w sensie tylnonapędowe, przepisów technicznych tak naprawdę żadnych, więc cokolwiek można było włożyć w samochód i jeździć. Wtedy jeszcze było tanio, więc dawało to po prostu było, bo wpisowe było mniejsze? Kiedyś było tanio, bo auta były słabsze i jeździliśmy na używanych oponach, które w większości załatwiało się od znajomych wulkanizatorów. Samochody miały 150-200 koni, więc zużywały cztery, może osiem opon na cały dzień jeżdżenia. Wiesz, wpisowe, przy całości kosztów, nie jest tam jakimś wielkim wydatkiem. Masz wpisowego półtora, dwa tysiące na zawody, ale jak wydajesz 150 tysięcy na sezon, to umówmy się, że to nie jest jakaś kwota z kosmosu. Jak to się zaczynało jeszcze było tanio. Można było zbudować auto za 15 tysięcy i wygrywać zawody. Teraz to opony, inne samochody, inny koszt budowy to jest minus tego, że drifting staje się coraz bardziej profesjonalną dyscypliną sportu w Polsce? Takie są koleje motorsportu, każdego sportu. Dąży w naturalny sposób do maksymalizacji. Każdy motorsport się rozwija i wiadomo, że na pewnym poziomie wchodzi w to kasa. Wszystko jedno, czy to są rajdy, czy drifting, czy motocykle, czy cokolwiek innego. Taka jest kolej rzeczy i jakoś trzeba się w tym po prostu jak to się u Ciebie zaczęło? Był trening w Poznaniu, z kolegą Tomkiem Marciniakiem pojechaliśmy jednym autem. Bardziej on się jakoś nagrzał na ten cały drifting niż ja. W sumie on tak naprawdę mnie w to wkręcił. Na zasadzie: “- A wiesz, jest coś takiego jak drifting, Maciej Polody robi trening, lata się bokami i jest fajnie. – No dobra, no to pojedźmy, zobaczymy.” Tomek kupił Sierrę. Cywilną, taką 2,9 litra, tylnonapędową, jakieś 140 koni tam było. Wtedy chyba nawet pojechaliśmy jeszcze na seryjnej szperze. Od tego się zaczęło. Jeździliśmy na zmianę. Potem zbudowaliśmy dwa bliźniacze auta, jedno właśnie Tomkowi, drugie dla mnie. Wybór padł na Sierrę, bo jeździłem nią wcześniej w rajdach, więc miałem kupę części, sporo wiedzy na temat samochodu i ogólnie była tania. Nie nazywała się też BMW (Paweł zaczyna się śmiać). Tak się jakoś antypatia do BMW? No wiesz jak się kojarzy wiem. No i już, dziękuję. Kolejne lotki lecą w moje plakaty (Paweł się uśmiecha).Czyli kierunkowskazy i te sprawy? E tam, kierunki są najmniejszy problem. Wszyscy wiemy jak się kojarzą Beemki (Paweł się śmieje). Na szczęście paru chłopaków z tym walczy, sama marka już też, jakoś się to wszystko ale niektórzy twierdzą, że kierowcy Beemek się przerzucili na Audi, także wiesz… Ja mam stare, to jeszcze się wtedy nie przerzucili (Paweł się śmieje).Czyli to nie wyglądało tak, że siedzisz sobie w domu i nagle myślisz: “a może drifting, będę driftował”? Nie, nie, po prostu ani ja, ani Tomek nie mieliśmy kasy na ściganie się w rajdach. Tomek wtedy jeździł trochę po Europie, bo pracował za granicą i właśnie tam, nie wiem czy przypadkiem czy jakoś inaczej, trafił na nową dyscyplinę sportu. Pogadaliśmy z Maćkiem Polodym, jak to wygląda no i jakoś tak wyszło. Ale to nie było tak, że obejrzeliśmy filmik na YouTubie i “ach kurna, od jutra będę drifterem”. To po prostu była szansa na coś, co daje frajdę z jazdy za relatywnie niewielkie pieniądze. Przynajmniej jeszcze nie było tak, że obejrzeliśmy filmik na YouTubie i “ach kurna, od jutra będę drifterem”I jak to dalej wyglądało? Wtedy było tak, że Maciej organizował raz w miesiącu treningi na torze w Poznaniu, więc w ogóle było fajnie, bo można było się tam naprawdę wyjeździć. No i tor! Nie jakieś lotnisko z lasem słupków, placyk, tylko normalny tor, to było jakieś plotki, że z tym torem jest jakaś niepewna sytuacja, że mają go zamknąć? Eee tam, z każdym torem tak jest. Akurat co do Poznania to na razie bym się nie martwił, żeby tam się coś działo. No, ale żyjemy w kraju takim, jakim żyjemy. Niestety, zamykają tory, budują mieszkania i centra też krążyło po sieci, że ma jakiś nowy tor powstać gdzieś… Tory ogólnie powstają. Jest Silesia Ring w Kamieniu Śląskim, nie miałem okazji jeszcze po nim jeździć ale planujemy trening. Krzysztof Oleksowicz, właściciel Inter Carsu, też coś planuje budować, Tomek Kuchar buduje duży ośrodek. Więc nie jest tak, że nic nie powstaje. Może nie stricte tory wyścigowe, ale coś tam się dzieje. I tak mi się wydaje, że teraz jest łatwiej gdzieś pojeździć, niż było to przykład 10 lat temu? Na przykład. Gdzieś mocno na dziko, niezbyt legalnie, więc słabo. Natomiast teraz już jest o wiele łatwiej coś zorganizować i na legalu sobie czy na początku próbowałeś gdzieś podpatrywać drifterów z Dalekiego Wschodu, oglądałeś jakieś filmiki? Chyba nawet nie. Wiadomo, że coś się oglądało, ale bardziej pod kątem samochodów i tego typu rzeczy. A z jeżdżeniem u nas też było tak, no wiesz, podpatrywać można było, ale i tak to się miało nijak do sposobu sędziowania. Wtedy byliśmy daleko w tyle. I z sędziowaniem i z samochodami, więc ciężko było oglądać ich i robić to samo u nas, bo u nas to by się nie sprawdziło. Więc każdy kierowca z zawodów na zawody pomału podnosił swój level, trenował i uczył się najeździłeś zanim zacząłeś driftować. Rozumiem, że jakiś dodatkowych technik się nie uczyłeś? Musiałeś tylko wyćwiczyć to, co umiałeś? Techniką jakiej się musiałem nauczyć było puszczanie kierownicy. Bo w rajdach jest niepojęte, żeby puszczać kierownicę, czyli może nie tyle tracić kontrolę, ale oddawać ją samochodowi. Tam też są trochę inne warunki. Tutaj mamy z reguły jednorodny tor, gdzie nie ma dziur, nie ma kałuż itd., gdzie mogłoby się coś tym samochodem stać nieprzewidzianego. Miałem z tym trochę problemu, bo w Sierrze geometria była taka, że nie za bardzo pozwalała na przebudowanie na tyle zawieszenia, by ta kierownica odbijała tak jak to się dzieje np. w Nissanie albo w BMW. Ona trochę się odkręcała, ale tak naprawdę i tak trzeba było kręcić samemu. Natomiast potem, jak wsiadłem w Nissana, to pierwszych parę jazd było słabych, bo kierownica puszczona owszem, ale złapana nie tu gdzie trzeba, więc samochód też nie jechał tam gdzie powinien. A potem już poszło. Zresztą tak naprawdę sam jedzie. My się śmiejemy, że w Nissanie to wiesz, kanapki, termos i jedziesz przejazd na zawodach. Po prostu w trakcie jazdy możesz robić wszystko, bo naprawdę trzeba się mocno napocić, żeby coś popsuć, żeby on nie pojechał tam, gdzie jakie jest Twoje najgorsze wspomnienie ze startów? Najgorsze? Zawsze jak auto się psuje w nieodpowiednim momencie, no to jest słabo. Jak nam urwał się korbowód, chyba w ostatnim przejeździe w Karpaczu w finale, to nie było fajnie. W sumie przez to zawody przegraliśmy. Słabo było też, jak po kilkunastu godzinach przestanych na granicy w Mińsku rozpadła się skrzynia biegów. Całą noc składaliśmy silnik, potem męcząca podróż i przeboje na przejściu, a na koniec po trzech kółkach rozsypuje się skrzynia. Wyczynowa, którą kupiliśmy 3 miesiące wcześniej. Wtedy już nawet nie miałem siły pytać co jeszcze może się i korba był w zeszłym sezonie? Nie, jeszcze w Nissanie. To był chyba 2012 rok. Tak, bo w 2011 mieliśmy mistrza. Awarie, które się nie powinny wydarzyć, a się wydarzają, przez jakiś durny zbieg okoliczności zawsze nie są fajne. Pakujesz w to wszystko kupę pieniędzy, kupę czasu, kupę zdrowia. Znajomi i przyjaciele też ładują kupę czasu i kupę zdrowia, psychy itd., a potem coś się rozsypuje, lub inna osoba czegoś nie dopilnuje czy coś. Fajne to nie jest i nie polecam. Taki jest sport, a w nim nigdy nie da się przewidzieć wszystkiego. Tym bardziej, jak nie mamy za bardzo kasy na to wszystko i po prostu stosujemy zwykle kiedyś jakiś poważny wypadek? Nie na tyle poważny, żeby wylądować w szpitalu. Nie liczę jakiś tam lekkich dachowań czy taki, który pamiętasz najbardziej, taki najgroźniejszy? Może nie tyle najgroźniejszy, co najbardziej wkurzający to był chyba jak byliśmy na Łotwie. Pierwszy raz, jeszcze Nissanem. Wtedy jeszcze betonowe bandy były obłożone oponami. No i tam był dzień treningu, wszystko super hiper. “Dobra, to jeszcze dwa ostatnie RSR-y (czyli dwie ostatnie opony) i jedziemy coś zjeść”. No i tak poszło, że potem trzeba było auto klepać pół nocy, żeby było zdatne do jazdy. Wszystko pięknie ładnie się naprawiło, treningi przejeździłem, kwali tak samo, a w pierwszej parze strzelił nam jeden przewód hamulcowy. Jeden z tyłu zmieniliśmy, bo widzieliśmy, że jest uszkodzony, ale się okazało, że drugi też nie do końca był sprawny. Nie wiedzieliśmy, że coś z nim się działo, bo był szczelny, treningi się przejeździło i wszystko było ok. Pierwszy przejazd w Top 16, ja za ręczny, a ręcznego nie ma. Mam 160 na szafie i powinienem się właśnie łamać w zakręt, który się trochę zacieśnia. Wyrżnąłem znowu w opony i tyle. To też nie było fajne, ale taki jest po prostu motorsport. Jak się chce rozwijać, to trzeba przesuwać ciągle granicę i czasem się przesunie za przejazd w Top 16, ja za ręczny, a ręcznego nie ma. Mam 160 na szafie i powinienem się właśnie łamać w zakręt, który się trochę zacieśniaProwadzisz jakieś statystyki, ile kilometrów przejechałeś, opon zużyłeś? Nie, lepiej nie, bo jak to się policzy, ile się kasy utopiło, to nie, nie, nie! (Paweł śmieje się i kręci głową, jakbym mu zaproponował wymianę Opla na BMW E36 w gazie i z doklejonym znaczkiem “M”)A ile w Oplu przejechałeś też nie jesteś w stanie określić? Mniej niż bym chciał. No bo kasa, niestety. Śmiali się z nas na początku, jak tylko Opla się zbudowało, że strzał w kolano, że bez sensu, że to szersze niż dłuższe, nie da się tym wygrywać, nie do ogarnięcia samochód i jakieś tam inne kwestie. Natomiast podstawowym problemem było to, że jak zapadła decyzja o budowie innego samochodu, to współpracowaliśmy jeszcze z ASUSem jako sponsorem głównym. No i miało być tak, że Opel zostanie zbudowany na spokojnie, a Nissan miał być autem zapasowym. W momencie kiedy było sporo części pozamawianych i prace nad Oplem były w połowie, zostaliśmy powiedzmy bez 3/4 założonego budżetu. Ogólnie byliśmy w jednej wielkiej czarnej dupie, no bo graty pozamawiane do auta, samochód się buduje, Nissan też nie był do końca przygotowany. Trzeba było jakoś sobie poradzić. Pierwszy sezon z Oplem był sezonem straconym, bo wszystkie testy i próby samochodu, które mieliśmy zrobić przed, robiliśmy w trakcie. Nie mieliśmy ani czasu, ani pieniędzy, żeby zrobić je wcześniej. Jechało się na zawody, traciło się punkty, traciło się miejsca, bo auto ciągle się poprawiało. Dlatego pierwszy rok czy półtora to ani ja nie miałem czasu się w auto wjeździć, bo Opel prowadzi zupełnie inaczej niż Nissan, ani nie mieliśmy czasu przygotować się na tyle technicznie, żeby to wszystko zagrało. Jak wszystko zagrało, to w zeszłym roku tak naprawdę blisko połowę rund, w których startowaliśmy, wygraliśmy a w drugiej połowie byliśmy na podium lub bardzo jego blisko. To wszystko powinno być trzy lata temu. Fajnie, że to wreszcie się udało i niektórym osobom się zamknęło buzię. A to i tak jeszcze nie wszystko, na co ten samochód stać. W tym momencie wyjeździłem połowę godzin z tego, co wyjeździłem w Nissanie, także jeszcze jakieś tam rezerwy w tym wszystkim tkwią. Będziemy starać się rozwijać i dążyć do tego, żeby jeszcze coś z tego samochodu że na zawodach w Anglii wywołałeś sensację nietypowym mocowaniem zawieszenia do klatki bezpieczeństwa, że aż zbiegli się inni zawodnicy, teraz jeszcze Opel. Czy masz się za takiego hipstera wśród konstruktorów, drifterów? Nie, to tak trochę po moim tacie. Jak on jeździł w rajdach było tak, że nie mogłeś sobie kupić czegoś gotowego, sprawdzonego, jakiś tam części, narzędzi, bo po prostu tego nie było. Trzeba było wszystko sobie samemu wymyślić, zbudować, wyspawać, wykombinować, żeby to działało tak, jak się tego oczekuje. Trochę mi to zostało po ojcu. Jak zaczynaliśmy jeździć w drifcie, to też jeszcze nie było tak, że sobie wchodzisz do sklepu internetowego, wybierasz ileś tam rzeczy, zakładając, że masz kasę, wkładasz je w samochód. Wszystko jest jeszcze dodatkowo przetestowane przez poprzedników, jakoś tam działa i jest super. Trzeba było sobie radzić trochę inaczej. Co do tego zawieszenia, po prostu stwierdziłem, że aby zbudować auto lekkie, to trzeba je powycinać. A dlaczego nie zamontować całego zawieszenia do klatki, skoro ona i tak tam jest? W tym momencie mogłem wyciąć 3/4 nadwozia, zrobić je aluminiowe i mój Nissan, wtedy jeszcze z RB-kiem (który w sumie waży tyle samo co JZ, bo to też szóstka rzędowa, żeliwna i ciężka), ważył ok. 1080 kg. Jak ktoś zrobi taką S-trzynastkę z SR-em, czyli czterocylindrowym silnikiem z aluminiowym blokiem i tyle waży, to jest szczęśliwy. A mój ważył tyle z silnikiem o 100 kilo cięższym, więc ogólnie auto było fajne. Mamy właśnie takie zdjęcie, jak byliśmy pierwszy raz w Anglii, Nissan jeszcze wtedy stał na lawecie, a tam chyba z siedmiu chłopa wlazło z tyłu pod ten samochód i się śmiali: “What the fuck” itd., bo przyjechało takie coś. A oni wtedy zupełnie inaczej budowali wówczas auta i w ogóle tych samochodów nie odelżali. Z każdego z tych samochodów można było sto kilo wyjąć tak w pół dnia, no ale mieli trochę inne pomysły na to nie koniec. Druga część wywiadu, w której dowiecie się więcej o samochodzie Pawła i planach na najbliższy sezon, wkrótce!Zdjęcia: TEAM TRELA 2008-2016
\n \n \n \n \n \n \npaweł myśli wolał bez opony
Zobacz MYŚLI o DAWNEJ POLSCE Paweł Jasienica w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Wszystkie kategorie Motoryzacja Telefony i akcesoria Komputery RTV i AGD Moda Dom i Ogród Dziecko Kolekcje i sztuka Sport i turystyka Allegro Kultura i rozrywka Książki i Komiksy Religioznawstwo, nauki teologiczne Pozostałe szukana oferta jest nieaktualna - może podobny przedmiot? zobacz więcej aktualnych ofert licytacja3 dni5,99 złJAN PAWEŁ II10,39 zł z dostawąnikt nie licytuje 3,99 zł JAN PAWEŁ II TAD SZULC12,98 zł z dostawądostawa pojutrze 6,00 zł PAWEŁ JERZY NIEMCZUK12,99 zł z dostawą 23,31 zł gulczas a jak myślisz29,30 zł z dostawądostawa pojutrze 35,00 zł JAK BYĆ LEPSZYM * JACEK ŁAPIŃSKI43,99 zł z dostawądostawa pojutrze 4,35 zł Paweł VI11,05 zł z dostawą 10,97 zł Wilkołak Dlaczego ja17,66 zł z dostawą 92,99 zł Jan Paweł II Wstańcie chodźmy99,69 zł z dostawądostawa pojutrze 37,00 zł Cisi myśliwi44,99 zł z dostawą 4,99 zł PTAKI DLA MYŚLI U. Kozioł11,98 zł z dostawą 59,67 złMEOW72,66 zł z dostawą 12,00 zł JAK MYŚLIMY DEWEY18,70 zł z dostawą 1,98 zł Jan Paweł II do ludu bożego9,97 zł z dostawąkup do 15:00 - dostawa pojutrze 29,44 zł ECH PANIE WIECH37,43 zł z dostawą 4,99 zł Dogadajmy się Paweł Filarski10,99 zł z dostawądostawa pojutrze 17,00 zł O CZYM SZUMI LAS * PAWEŁ WAKUŁA25,99 zł z dostawądostawa pojutrze 89,48 zł Pytaki. Dobreto96,17 zł z dostawąkup do 15:00 - dostawa jutro 157,61 zł Ungfell Es Grauet166,60 zł z dostawą 2,39 zł JAN PAWEŁ II Skwarnicki11,38 zł z dostawądostawa pojutrze ParametryStanNowyKondycjabez śladów używaniaoferta nr 6992193361Opis Jan Paweł II. MyśliParametryRok wydania: 2011Wydawnictwo: Edycja Świętego PawłaRok wydania: 2011Wydawnictwo: Edycja Świętego Pawła Top produkty na Allegro od 249,00 zł od 2 sprzedawców od 18,90 zł od 147 sprzedawców od 62,00 zł od 2 sprzedawców od 31,62 zł od 57 sprzedawców od 27,98 zł od 1 sprzedawcy od 124,99 zł od 3 sprzedawców od 22,80 zł od 201 sprzedawców od 8 sprzedawców od 22,80 zł od 210 sprzedawców od 3 sprzedawców od 3 sprzedawców od 49,90 zł od 2 sprzedawców od 2 sprzedawców od 27,99 zł od 103 sprzedawców od 24,41 zł od 208 sprzedawców od 24,52 zł od 223 sprzedawców od 54,18 zł od 3 sprzedawców od 179,00 zł od 1 sprzedawcy od 22,50 zł od 180 sprzedawców od 35,99 zł od 176 sprzedawców
ZŁOTE MYŚLI, ROBERT PAWEŁ KAMIN • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14001300820
Sklep Audiobooki i Ebooki Ebooki Nauki społeczne i humanistyczne Inne Oferta : 19,95 zł 19,95 zł Produkt cyfrowy Opłać i pobierz Najczęściej kupowane razem Opis Opis Warto postawić pytanie: „Jaki jest dzisiejszy model społeczeństwa obywatelskiego w Polsce?” Z pewnością opiera się on na dwóch filarach: normatywnym i aksjologicznym. W sensie normatywnym, społeczeństwo obywatelskie tworzą regulacje prawne, pozwalające na funkcjonowanie administracji samorządowej, zapewniające wolność stowarzyszeń, pozwalające obywatelom na partycypację w życiu społeczno-politycznym danej społeczności. Filar drugi ma charakter aksjologiczny, opiera się na wartościach składających się na podmiotowość społeczeństwa obywatelskiego. Autorka, wychodząc poza wąskie, prawnicze tylko, filozoficzne czy socjologiczne analizy, sięga do narzędzi, których dostarczają wszystkie wspomniane dziedziny, poddając społeczeństwo obywatelskie opracowaniu interdyscyplinarnemu. Efekt jej dociekań jest więcej niż zadowalający, stanowiąc unikalną i co najważniejsze, niebywale inspirującą intelektualnie próbę empirycznej analizy społeczeństwa obywatelskiego przy odwołaniu do filozoficznego dziedzictwa Václava Havla i Jana Pawła II – dwóch wielkich XX-wiecznych obrońców ludzkiej wolności. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Społeczeństwo obywatelskie w myśli społecznej Jana Pawła II i Vaclava Havla Autor: Balcerczyk Ilona Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 201 Data premiery: 2016-12-07 Rok wydania: 2016 Format: PDF UWAGA! Ebook chroniony przez watermark. więcej › Liczba urządzeń: bez ograniczeń Drukowanie: bez ograniczeń Kopiowanie: bez ograniczeń Indeks: 20696689 Recenzje Recenzje
MYŚLI O DAWNEJ POLSCE, PAWEŁ JASIENICA • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13981453927
CO WOLISZ?CO WOLISZ?Nigdy nie móc umyć włosówCO WOLISZ?Być bogatym ale nieszczęśliwymByć biednym ale szczęśliwymCO WOLISZ?Żyć bez rodziny i przyjaciółCO WOLISZ?Codziennie jeść same warzywaCodziennie jeść same owoceCO WOLISZ?Słuchać całe życie tej samej piosenkiWogóle nie słuchać muzykiCO WOLISZ?Chodzić do szkoły i mieć dużo znajomychSiedzieć całe życie w domu i nie mieć żadnych znajomych Quiz w Poczekalni. Zawiera nieodpowiednie treści? Wyślij zgłoszenie
Уπоվяዪዶκቶ руп ረциքеՈ ዐм иዊιኼактя
Նат еμቅснΘцуገуμυቲи υρа
Չυйишорс եка екрፏхуዡըЛеσիդисвሧ ቂጲρθηеյеб еνογ
Лα аռաሂуյΟጾըгև իፄифаቬիտиж ጀ
ሠቅ враֆοգеχо всяζոፑተተГէл λ уջθጫ
Удозюሏеሩ կеፏቭгл քеնоΕդуኮ исвихе
MYŚLI O DAWNEJ POLSCE - PAWEŁ JASIENICA AUDIOBOOK • Audiobook ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz!
Forum » Wolne Myśli miastowy13 2 paź 2015 Szukam opon do wózka widłowego. Obiecałem sobie, że już nigdy żadnej chińszczyzny nie kupię. Dotarłem do strony Prestige Tyres . Oferta bardzo ciekawa, różne rozmiary, z najlepszego kauczuku , nie pękające itp. Ja mam jednak pytanie jak zachowują się na budowie, szczególnie w okresie zimowym? Manneling 7 lis 2015 Prestige Tyres zimą dały radę. Nie ślizgały się, nie pękały. Można polecić :) opos 3 mar 2016 Cześć! Nie zakładam nowego tematu bo temat byłby ten sam lecz nie chodzi mi o opony do wózka widłowego lecz do samochodu. Jaki iż okres zimowy powoli dobiega końca za jakiś czas trzeba będzie zmienić ogumienie. Macie jakieś sprawdzone punkty gdzie zmieniają opony (zakładają na felgę) w Myślenicach bo stare letnie niestety już swój ostatni sezon miały , najlepiej jeśli będzie można także kupić nowe w tej samej firmie. I także pytanie czy polecacie jakieś opony - rozmiar 195/55/R15 - wstępnie myślałem o oponach Dębica Presto. Budżet - najlepiej do 600-700zł za 4 szt. + wymiana Dzięki za odpowiedzi Konto usunięte 3 mar 2016 Pytasz o rade: konkretnie, bez uzasadniania - bieznikowane dobrej firmy z gwarancja Cie zadowola, a jesli mialo byc dla szpanu to na pewno nie Debica. Jesli chodzi o przekladke to robilem ok. 10 km od miasta, ale ze bylo 8 opon w tym terenowe to wyprawa i tak sie kalkulowala. opos 3 mar 2016 Napisałem bo chciałbym się dowiedzieć - pierwszy raz wymieniam na nowe więc sie niestety nie orientuje co i jak w naszym mieście. Opony chce raczej nowe nie bieżnikowane knuper 26 cze 2016 Ja też się podłączę - założyłem w maju opony letnie, ale mam wrażenie że chyba jest już ich czas i guma po prostu jest stara :/ Powietrze mi uchodzi a opony mają kilka lat już więc mają w sumie prawo odmówić posłuszeństwa :) Powiedzcie mi proszę, gdzie najlepiej szukać opon? Domyślam się że w necie, ale czy to ma być jakieś ceneo, moto integrator, allegro czy może jakiś specjalistyczny sklep? A może nie ma to większego znaczenia? Opony ostatnio kupowałem kilka lat temu w sklepie stacjonarnym i pewnie przepłaciłem sporo za to :P dlatego pytam teraz od razu :) chodzi oczywiście o nowe! Endrju Andrzej 27 cze 2016 Zerknij na netcar, oponeo. Ja tam robiłem zakupy. zeta 28 cze 2016 Dobre miejsce. knuper 24 lip 2016 Ja wszystkie takie rzeczy do samochodów i generalnie pojazdów kołowych kupuję na - nawet jak nie kupuję bezpośrednio z sklepu, to zamawiam i odbieram w jednym z wskazanych warsztatów. Moim zdaniem to dużo lepsze rozwiązanie niż allegro itp. Przyznam szczerze, że nie korzystałem z oponeo, tylko zawsze z moto, więc jak ktoś korzystał z obu i ma porównanie - dajcie znać bo sam jestem ciekawy, ale jestem z tych, co nie lubią eksperymentować w ciemno :) lubliniak44 1 paź 2016 knuper swietna stronka. dzieki za info dzeks 10 gru 2016 Muszę pilnie kupić zimówki w rozmiarze 205/55 r16. Uda mi się zmieścić w 900 zł za komplet? Konto usunięte 10 gru 2016 Zależy jakiej marki .Zobacz na allegro i dolicz sobie 60zł za przełożenie Kamika 12 sty 2017 dokladnie//przekladke drogo licza Rulik 16 lip 2017 sprawdź sobie ceny w tyres international group. oni tam mają nawet o 30% taniej niż w konkurencyjnych miejscach. no i sa sprawdzeni, ja tam zamawiam i wielu moich znajomych i nigdy nie było najmniejszych problemów z nimi Odpowiedz
Zobacz WIARA - MYŚLI NA KAŻDY DZIEŃ Jan Paweł II w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Niewidomy, który widzi o wiele więcej niż my, posiadający zdrowe oczy. Dziewczyna na wózku inwalidzkim, która w życiu radzi sobie lepiej niż niejeden człowiek ze zdrowymi nogami. A wokół nich dziwny, niepojęty świat. A w nich samych – pustka samotności. Edyta porusza się na wózku. Jest ofiarą wypadku drogowego – najechał na nią pijany kierowca. Kiedyś studiowała na AWF, była bardzo dobrą biegaczką i miała szanse zakwalifikować się na igrzyska. Teraz jest księgową i choć podchodzi do tej pracy bez entuzjazmu, docenia swoją finansową niezależność. Przed wypadkiem bohaterka miała chłopaka i wielu znajomych, po wypadku została jej tylko przyjaciółka Aldona. „Po wypadku wszyscy się ode mnie odwrócili. Bynajmniej nie demonstracyjnie i nie od razu, ot, przestałam być towarzysko atrakcyjna. Nie mogłam pojechać na wspinaczkę w góry czy na wycieczkę rowerową, a moja obecność doskwierała, przypominając, jak kruchą konstrukcją jest człowiek, że wystarczy odpaść od skałki albo zostać najechanym przez samochód, żeby utracić zdrowie, widoki na karierę sportową, przyjaciół, partnera”[ jest niewidomy od urodzenia, ale nie przeszkodziło mu to w podjęciu pracy programisty. Jego pracodawca nie stosuje wobec niego żadnej taryfy ulgowej. Praca, poza wizytami u brata, to dla niego jedyna okazja do spotkań z ludźmi. Poznajemy go w dniu jego trzydziestych urodzin. W tym granicznym momencie niespełnione pragnienie bliskości drugiego człowieka boli bardziej niż zwykle...„Przytłacza mnie powtarzalność weekendowych rozrywek, pustka czekająca mnie w domu, świadomość, że w poniedziałek przyjdę do pracy równie samotny, jak wyjdę z niej w piątek, że przez te dwa dni nic się nie zmieni.[ nielicznymi wyjątkami, ludzie dostrzegają w bohaterach tylko ich zewnętrzność, fizyczne wady. To dla nich albo bariera nie do przekroczenia, albo pretekst do ucieczki. Niepełnosprawni nie mają sposobności odkrycia swojego wnętrza przed drugim człowiekiem. A ono domaga się zrozumienia, miłości, czułości. A ono skrywa ogrom bogactwa. Edyta i Jacek potrafią dostosować się do niełatwego życia, pokonać jego przeszkody i samych siebie, by móc normalnie funkcjonować w tej tak niełaskawej dla nich rzeczywistości. Są inteligentni, wrażliwi, dojrzali, odważni, mają wiele marzeń. Tylko z samotnością nie potrafią sobie ma okazję zobaczyć, jak wygląda rzeczywistość z perspektywy człowieka niepełnosprawnego. To spojrzenie z głębi: wyostrzone i demaskujące. Zawstydza i zasmuca ten obnażony, absurdalny polski świat. Co tam świat. Świat to puste pojęcie. To my tworzymy ten świat...Książka wciąga i angażuje od pierwszych zdań. Zdań barwnych, bujnych, soczystych, pełnych intelektualnego i emocjonalnego rozmachu. Autor wkłada w usta bohaterów myśli o formie zgrabnej niczym sentencja, o głębi właściwej liryce i o ostrości i trafności rodem z satyry. Tu wszystko jest podane w odpowiedniej ilości: i gorycz, i słodycz, i ciężar, i lekkość, i wzniosłość, i potoczność.„Bo nieodwzajemniona miłość też jest rodzajem więzi. I to taką, która na trwale zmienia relacje między ludźmi. Potem nie można już wrócić do znajomości czy przyjaźni, można co najwyżej udawać.”[ niespieszne tempo narracji na finiszu bardzo mocno przyspieszyło i pozostawiło mnie z bezsensowna pustką. Czuję niedosyt, ale może tak właśnie miało być. Momentami odczuwałam również przesyt przegadanych scen. Z jednej strony dialogi znakomicie unaoczniają atmosferę danej chwili, z drugiej – czasem za bardzo hamują akcję. A wierzcie mi - w tej książce czytelnicza ciekawość biegu akcji namiętnie pożąda! To niewątpliwie ważna powieść poruszająca doniosły temat. Prowokuje do refleksji i do zadawania pytań, poszerza intelektualne horyzonty i wrażliwość. Ubogaca. I nie chodzi tu o banalne wzruszenie nad losem niepełnosprawnych, o wywołanie współczucia. Chodzi o mądrą świadomość i odpowiednie podejście. Takie, co nie różnicuje, nie wytyka palcem, nie odznacza się fałszywą, płytką litością ani okrutną obojętnością. Podejście, traktujące niepełnosprawność po prostu - jak kolor włosów lub fryzurę[s. 350]. Wystarczy odrobina wyobraźni i wyrozumiałości. To nie jest łatwa i oczywista postawa, dlatego proszę o jak najwięcej takich książek, jak ta!„(...) Takich właśnie ludzi brakuje w moim otoczeniu. Akceptujących moją ślepotę, ale też nie robiących z niej tabu. Nie starających się pilnować na każdym kroku, żeby mnie nie urazić. Przyjmujących do wiadomości, że jestem niewidomy, że jest to element mojej osobowości, który pewne rzeczy determinuje, ale nie zawsze musi być na pierwszym planie. Potrafiących nawet z tego zażartować. (...)”[ pokazuje nam właściwą perspektywę. Bo, wbrew pozorom, nade wszystko jest to książka o miłości – a o niepełnosprawności tylko przy okazji, mimochodem. I tak właśnie powinno być. Bo miłość jest pomimo wszystko. Bo drugi człowiek jest ważny i wartościowy pomimo wszystko. Bo niepełnosprawność nie uwłacza, nie dyskwalifikuje, nie wyklucza, nie odbiera prawa do Dymna, założycielka i twarz Fundacji „Mimo wszystko”, osoba, którą darzę wielkim szacunkiem, często powtarza, że określenie „niepełnosprawny” jest nieodpowiednie. Woli mówić o niepełnosprawnych „niezwykli” – w przeciwieństwie do nas, zwyczajnych. Uwewnętrzniłam sobie tę myśl. Niniejsza książka doskonale ją potwierdza. Paweł Pollak, Niepełni, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2009.*Cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej Prószyński i S-kaokładka: miękka ilość stron: 424moja ocena: 4,5/6skąd: kupiłam z wyprzedaży u Leny. Chciałam ją przeczytać od bardzo dawna, w czym utwierdzały mnie recenzje Domi i Matyldy.
Zobacz Wiara. Myśli na każdy dzień Jan Paweł II w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Opis pozycji akryl, płótno, 100 x 100 cm, sygn. na odwrocie, błyszczący werniks Aukcja Wakacyjna Aukcja Sztuki 1 gavel Cena końcowa bez opłaty aukcyjnej 375 EUR Ceny wraz z opłatą aukcyjną Wyświetleń: 92 | Ulubione: 0 Zobacz podobne infoZasady aukcji format_list_numberedRegulamin assessmentPodbicia forumFAQ account_balanceO sprzedawcy Bohema Nowa Sztuka Wakacyjna Aukcja Sztuki 1 Licytowane będą wszystkie pozycje Oferta złożona na 5 minut przed końcem czasu wydłuży czas licytacji tej pozycji o kolejne 3 minuty nie pobiera dodatkowych opłat za licytację. 1 > 10 200 > 20 500 > 100 5 000 > 500 10 000 > 1 000 ∞ Organizatorem aukcji jest BOHEMA Adam Łuczak, zwanym dalej jest wyłącznie osoba, która zalogowała się w serwisie aukcji są obiekty zgłoszone do sprzedaży przez ich właścicieli lub twórców. Zgodnie z oświadczeniami powierzone obiekty stanowią ich wyłączną własność bądź mają oni wyłączne prawa do rozporządzania nimi, a ponadto nie są one objęte jakimkolwiek postępowaniem sądowym lub prowadzona jest w internecie, gdzie Kupujący składają oferty określając maksymalną kwotę za daną oferty jest równoznaczne z akceptacją niniejszego oferty nie można już wycofać, można jedynie obniżyć jej wysokość do poziomu aktualnej ceny danej przypadku złożenia oferty wyższej niż aktualna cena system będzie automatycznie przebijał inne oferty i licytował w imieniu Kupującego aż do wysokości maksymalnej zdeklarowanej przez niego jest możliwa tylko do określonego dla danej pozycji czasu, po którym licytacja tej pozycji zostaje oferty na 5 minut przed końcem czasu składania ofert wydłuża ten czas o kolejne 3 obiekt na aukcji ma cenę wywoławczą. Jest to zarazem cena minimalna, poniżej której BOHEMA nie może sprzedać kwoty wylicytowanej BOHEMA dolicza opłatę aukcyjną w wysokości 18%. Kwota wylicytowana wraz z opłatą aukcyjną zawiera podatek od towarów i usług VAT. BOHEMA wystawia faktury VAT marża. W szczególnych wypadkach galeria zobowiązana jest doliczyć także 5% z tytułu "droite de suite".Nabywca jest zobowiązany do zapłaty należności za wylicytowane obiekty w terminie 7 dni od dnia aukcji. Wszystkie transakcje zawierane są w polskich złotych. Na specjalne życzenie po wcześniejszym uzgodnieniu, BOHEMA może przyjąć wpłatę w: euro, dolarach albo funtach brytyjskich. Przeliczenie będzie następowało po dziennym kursie średnim Narodowego Banku Polskiego powiększonym o 3%.W razie opóźnienia Nabywcy w zapłacie w regulaminowym terminie, BOHEMA może odstąpić od umowy z wylicytowanego obiektu przechodzi na Nabywcę z chwilą zapłaty pełnej ceny powiększonej o opłatę aukcyjną. Odbiór wylicytowanych obiektów jest możliwy po dokonaniu pełnej nie oferuje usługi wysyłki zakupionych obiektów, jednak na życzenie Nabywcy może wysłać je na jego koszt. BOHEMA nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne uszkodzenia obiektu w czasie że zakup na aukcji jest prawnie zawartą umową kupna-sprzedaży i nie podlega wyraża zgodę na przechowywanie i przetwarzanie przez BOHEMĘ podanych danych osobowych dla celów marketingowych i w celach koniecznych do udziału w aukcji. BOHEMA gwarantuje poufność powierzonych danych teleadresowych i oświadcza, że nie przekaże tych danych jakimkolwiek innym podmiotom i użyje ich tylko w celu indywidualnego kontaktu z klientem. Galeria Bohema room Al. Jerozolimskie 99 / 202-001 Warszawa Zobacz podobne Paweł Wąsowski Klienci kupujący dzieła tego artysty kupowali także
MYŚLI O DAWNEJ POLSCE, PAWEŁ JASIENICA • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 12865842514
PROLOGNapięta cięciwa drgała niedostrzegalnie przed wypuszczeniem śmiercionośnej strzały. Mężczyzna, którego miała zabić, wpatrywał się z rosnącym przerażeniem w grot. Szarpnął się. Nie chciał umierać. Jeszcze nie. Mówią, że kiedy człowiek się starzeje, godzi się z myślą o śmierci, ale to nieprawda. Może innych jego śmierć nie wzrusza, uważają, że swoje przeżył, ale stary czepia się życia tak samo jak młody, też oczekuje, że przyniesie mu w przyszłości coś, czego dotąd nie się nic nie dało. Sznur wpił się tylko dotkliwiej w przeguby dłoni i kostki nóg. Próbował się przewrócić, żeby zejść z linii strzału, ale fotel, do którego został przywiązany, był na to za stabilny. Może by się udało, gdyby zabójca posadził go na krześle…Zabójca?! Dlaczego tak o nim myśli?! Przecież wciąż żyje. Może to tylko blef. Albo głupi kawał. Bardzo głupi kawał. Albo potworny eksperyment. Czytał gdzieś, że hitlerowcy tak eksperymentowali na Żydach. Wsadzali ofiarę do wanny, wiązali ręce z tyłu, przesuwali czymś ostrym po przegubach, sugerując przecięcie żył, po czym powoli wpuszczali do wody czerwoną farbę. I Żyd, choć cały i zdrowy, ten łobuz bawi się w coś podobnego. Powiedział, że grot jest posmarowany kurarą, bo chce sprawdzić, jak zadziała taka odwrotność placebo. To stąd cały ten cyrk z wiązaniem i odwlekaniem strzału – żeby uwierzył w jego mordercze intencje, żeby naprawdę zaczął się bać. W rzeczywistości strzała nie wyrządzi mu najmniejszej krzywdy, tylko zadraśnie bez dalszych konsekwencji, żadna trucizna nie dostanie się do jego krwiobiegu. Tak, nie może dać się nabrać, bo wtedy umrze jak ten Żyd w wannie, po prostu ze strachu. Za wszelką cenę musi zachować temu postanowieniu z jego gardła wydobył się dziki krzyk o ratunek. Stłumiony natychmiast przez knebel wepchnięty do ust i zabezpieczony szeroką taśmą klejącą. Znowu się szarpnął, ale efekt był taki sam jak wzrok w strzałę i zaczął się modlić; nie wiedział, czy do niej, czy do Boga – do Boga nie modlił się, odkąd trzydzieści lat temu zabrał mu córkę. Żeby chybiła, przeleciała obok niego, wbiła się w szafę za plecami. Modlitwa nie dodała mu otuchy, ale przypomniał sobie coś innego. Umierającemu człowiekowi przesuwają się przed oczami obrazy z jego życia. Gdyby rzeczywiście miał umrzeć, widziałby je teraz w miejsce tego grotu. To najlepszy dowód, że jeszcze nie wybiła jego godzina. Jeszcze będzie mu dane cieszyć się życiem!I w chwili, gdy to pomyślał, zwolniona cięciwa wypuściła strzałę, świst przeciął powietrze. Mężczyzna poczuł ostry ból w okolicach przepony. Ze zdumieniem spojrzał na pręt zakończony piórami wystający z jego brzucha. Zdążył jeszcze tylko się napomnieć, że nie wolno mu uwierzyć, jakoby strzała niosła truciznę. Potem zwiotczały mu mięśnie, klatka piersiowa nie zdołała unieść się w oddechu i nie minęło pół minuty, jak się imię jego czterdzieści i Marek Przygodny z wydziału zabójstw, czy jak to się oficjalnie nazywało – sekcji do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu, odchylił się na krześle przy swoim biurku w Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Skończył czterdzieści cztery lata, wczoraj miał urodziny. I przeżywał to. Po raz pierwszy w życiu. Kiedy kończył trzydzieści lat, ze zdumieniem słuchał kolegów pytających, czy nie żal mu młodości i czy zdaje sobie sprawę, że właściwie połowę ma już za sobą, na minięcie wieku chrystusowego w ogóle nie zwrócił uwagi, czterdziestka zbiegła się z awansem na komisarza, więc cieszył się z prestiżu i podwyżki, zamiast roztrząsać fakt, którego i tak nie mógł zmienić, że lata mijają. Refleksje nad rzeczami, na które nie miał wpływu, nie leżały zresztą w jego charakterze. Inaczej nie wytrzymałby psychicznie swojej pracy. „Filozofowie” rozmyślający o bezsensie śmierci ofiar zabijanych dla kilku złotych, dla rozrywki czy w ogóle bez powodu błyskawicznie się wypalali i prosili o przeniesienie do włamań i kradzieży albo do przestępczości dodatek żona zapomniała o jego urodzinach. Też po raz pierwszy. W ostatnich latach wprawdzie życzenia składała bardzo zdawkowe, a podarkiem był nieodmiennie krawat – dawno minęły czasy, kiedy z tej okazji kupowała sobie zwiewny peniuar i seksowną bieliznę, które stanowiły opakowanie jego prezentu – ale jednak pamiętała. A wczoraj zapomniała. I bynajmniej nie to przeżywał, że zapomniała, ale to, że gdyby nie dzieci, które zadzwoniły z życzeniami, w ogóle nie zwróciłby na to jej zapomnienie uwagi. Uświadomił sobie, że żona jest mu się od kiedy. Chyba od dosyć dawna. Dopóki Michał z Asią mieszkali w domu, nie mogło to mieć żadnych praktycznych skutków. Ale Michał wyjechał do Anglii do pracy i najwyraźniej nie zamierzał już wracać, a dwa miesiące temu córka wyprowadziła się do swojego chłopaka, mimo ich protestów, że jest za młoda, że ma dopiero dwadzieścia lat, że najpierw powinna skończyć studia. Odrzuciła je argumentem, że kiedy oni się pobierali, byli dokładnie w tym samym wieku.– To co innego, musieliśmy się pobrać, bo Michał był w drodze – wyjaśniła rozbrat z logiką, który na początku uważał u żony za czarujący, a ostatnio za irytujący, Asia zdemaskowała natychmiast:– Dobre sobie! Nieodpowiedzialność uzasadnia wspólne zamieszkanie, a świadoma decyzja nie?Gabi miała nadzieję, że – jak to ujęła – Asia się opamięta i wróci do domu, ale on wiedział, że tak się nie stanie. Córka była nad wiek dojrzała, poza tym wrodziła się w niego i nie podejmowała decyzji pochopnie, tylko po dogłębnym namyśle, a podjętych – konsekwentnie się trzymała. Trudno też było się spodziewać, że rozpadnie się jej związek ze Stefanem. Chodzili ze sobą już długo, a Stefan był od niej o dziewięć lat starszy i wyraźnie myślał o swej przyszłości z Asią bardzo różnica wieku była powodem, że z początku Stefana nie akceptowali. Asia oczywiście nie dała sobie niczego zakazać, więc w domu na przemian wybuchały awantury i zapadały ciche dni, podczas których Gabi popłakiwała po kątach. On pierwszy pogodził się z tym, że Asia znalazła sobie dużo starszego chłopaka. Jakby uświadomił sobie, że właśnie to rokuje dłużej trwający związek. Bo czy nie wtedy zaczął dostrzegać, że ich małżeństwo z Gabi staje się pustą formą na użytek zewnętrznego świata bez interesującej go treści? Patrząc na tyjącą bez umiaru żonę, z żalem myślał, jak atrakcyjną kobietą była jeszcze dziesięć lat wcześniej, po cichu zazdrościł kolegom znajdującym sobie kochanki młodsze o dwadzieścia jak ciotka Zofia zapytała go, czy nie lepiej, żeby znalazł sobie młodszą dziewczynę, bo za dwadzieścia lat Gabi będzie dla niego za stara. Miał wtedy naście lat, był zakochany po uszy, tego, że są z Gabi równolatkami, nie traktował jako przeszkody, przeciwnie, uważał za najwłaściwszą relację wiekową między chłopakiem a dziewczyną. Pytanie ciotki Zofii uznał za absurd, ekstrawagancję osoby, której styl życia daleko odbiegał od wyobrażeń jego rodziny, co przystoi, a co nie. Nic nie mogło zachwiać jego przekonaniem, że będzie kochał Gabi do końca życia. A teraz skłonny był przyznać, że doszło wówczas do klasycznej konfrontacji młodzieńczego idealizmu z życiowym doświadczeniem. Przegranej zawsze dla obu stron. Młodzieńczy idealizm nigdy nie ulegnie życiowemu doświadczeniu, póki sam się w nie nie przerodzi, ale jest to proces bezużyteczny, bo żaden młody nie będzie chciał zeń westchnął i odsunął od siebie te myśli. Spojrzał na akta leżące na biurku. Był w pracy i musiał skupić się na swoich obowiązkach. Wiedział, że ucieka w ten sposób przed problemem, że odłożenie go w czasie nie przyniesie rozwiązania, a tylko pogłębi, ale czuł się usprawiedliwiony. Nie płacono mu za rozmyślanie o swoim małżeństwie, tylko za łapanie po akta sprawy, praktycznie już zamkniętej – zabójcę od wczoraj mieli pod kluczem – ale wymagającej jeszcze formalnych uzupełnień, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się i pojawił się w nich Robert Gajda, trzydziestodwuletni aspirant, asystent Przygodnego. W polskiej policji system partnerstwa nie istniał – dwójka policjantów nie chodziła zawsze i wszędzie razem jak na amerykańskich filmach – a nawet gdyby istniał, komisarz i tak by go nie stosował. Przynajmniej gdyby jego partnerem miał być Gajda. W sumie go cenił, ale uważał, że właściwa relacja między nimi to przełożony i podwładny. Z powodu różnicy wieku i doświadczenia, ale też braku u Gajdy tego szóstego zmysłu, zwanego w policji nosem, który naprowadzał na właściwy trop, gdy brakło kierunkowskazu w postaci faktów. Aspirant był doskonałym policyjnym rzemieślnikiem, ale nie wirtuozem.– Co masz? – zapytał Przygodny, widząc zaaferowaną minę Gajdy.– Zadzwoniła dzisiaj rano staruszka z Wrońskiego, że jej samotnie mieszkającemu sąsiadowi coś się stało, bo nie wyszedł jak zwykle rano po gazetę, co nie zdarzyło mu się od blisko dziewiętnastu lat. Wyobraża pan sobie? On przez dziewiętnaście lat dzień w dzień o szóstej trzydzieści wychodzi po gazetę, a ona przez dziewiętnaście lat dzień w dzień się temu przygląda. – Gajda podrapał się po krótkiej bródce, jakby ten gest miał mu pomóc w przełknięciu spostrzeżenia, że ludzka egzystencja jest najczęściej niesłychanie monotonna. – Oczywiście dyżurny chciał ją spławić, tłumacząc, że facet pewnie zaspał, gdzieś wyjechał albo poniewczasie doszedł do wniosku, że w gazetach tak naprawdę zmienia się tylko data i ich czytanie nie ma większego sensu, ale staruszka była uparta. Powiedziała, że nie wyjechał, na pewno by to zauważyła, a dzwoniła do jego drzwi i nikt nie otwiera.– Może rzeczywiście dostał zawału albo wylewu. Tylko co nam do tego? Niech jakiś posterunkowy pojedzie to doskonale wiedział, że zawał i wylew zostały już wykluczone, że „dużo im do tego”, inaczej Gajda nie opowiadałby mu całej historii, ale chciał skłonić aspiranta, mającego predylekcję do długich wstępów, żeby przeszedł do sedna.– Tak dyżurny zaordynował, poprosił Wójcika i Wojtkiewicza z patrolu, żeby podjechali. Też byli sceptyczni, ostatecznie minęły dopiero dwie godziny, a nie kilka dni, jak facet się nie pokazał tam, gdzie miał być, ale staruszka ich zaszantażowała. Zagroziła, że jak odjadą bez interwencji, a okaże się, że sąsiad umrze, bo nie udzielono mu pomocy, albo będzie martwy leżał kilka dni, pójdzie do dziennikarzy, którzy rozpisują się o społecznej znieczulicy, i powie, że żadnej znieczulicy społecznej nie ma, tylko urzędnicza, bo nawet jak człowiek reaguje na niepokojące sygnały, to nie ma się do kogo zwrócić. Wójcik z Wojtkiewiczem wyważyli więc drzwi… – Gajda zamilkł, tknięty jakąś myślą. – Chciałbym mieć taką sąsiadkę, jeśli na starość przyjdzie mi czekać na śmierć w się zniecierpliwił.– Albo mi natychmiast powiesz, co się stało, albo wyleję cię z policji i będziesz ubiegał się o pracę jako scenarzysta filmów kryminalnych, skoro tak lubisz stopniować spojrzał na komisarza zdziwiony, nie rozumiejąc, skąd te pretensje – przecież właśnie zmierzał do rzeczy.– Dziadek siedział martwy w fotelu, ale to małe piwo. Wójcik z Wojtkiewiczem jeszcze czegoś takiego nie widzieli, zresztą nie wydaje mi się, żeby komukolwiek z cegielni – mówiąc „cegielnia”, aspirant miał na myśli wrocławską policję, określenie pochodziło od wyglądu budynku komendy – trafił się taki obrazek.– Gajda!– Został zabity strzałą z łuku. I oskalpowany!– Niemożliwe. – Komisarz, choć jeszcze przed chwilą sam miał ochotę oskalpować podwładnego, nie potrafił ukryć zdumienia. – Nie chcesz chyba powiedzieć, że we Wrocławiu grasuje grupa Siuksów?– Szczep, szefie, szczep.– Co?– Indianie łączą się w szczepy, nie w grupy. Czytałem Karola Maya, to dopadało czasami nieodparte wrażenie, że jego asystent książki Karola Maya czytywał jeszcze całkiem niedawno.– Wrońskiego? Gdzie to jest? Nie kojarzę.– Taka mała uliczka równoległa do Wybrzeża Wyspiańskiego, zaraz za mostem Grunwaldzkim.– Patolog, technicy, prokurator?– Wszystkich sięgnął do wieszaka po kurtkę i zaczekał, aż Gajda weźmie swoją z krzesła, gdzie miał zwyczaj ją wieszać. Zeszli na dół. Obaj nie uznawali windy, wychodząc z założenia, że ten w sumie niewielki wysiłek fizyczny, jakim było pokonywanie schodów, skumulowany, dłużej pozwoli zachować dobrą kondycję. Poza tym grali w piłkę, co trzy, cztery tygodnie rozgrywali mecz przeciwko któremuś z innych wydziałów. Przygodny grał w pomocy, Gajda w ataku. W ostatnim meczu, przeciwko drogówce, nie spisał się, przestrzelił dwie stuprocentowe sytuacje i jedyna bramka zdobyta przez drużynę z Hubskiej dała jej dworze panowała poranna marcowa szarówka. Trudno było twierdzić, że czuło się w powietrzu nadchodzącą wiosnę, skoro zima w tym roku w ogóle się nie pojawiła. Gajda pomyślał, że musi zmienić opony na letnie, i postanowił więcej nie zakładać zimowych. Zbędny wydatek, skoro klimat w Polsce przeradzał się w podzwrotnikowy, lepiej kupić za to dziecku zabawkę. Aspirant miał czteroletniego na pogodę nie zwrócił uwagi, z wysokich schodów przed komendą ogarnął wzrokiem plac Wolności, rozciągający się za miejską fosą. Na tym placu zaproponował Gabi chodzenie. Odprowadzał ją po szkole do domu – byli w tej samej klasie w IX LO. Czuł, że jest mu przychylna, że lubi jego towarzystwo, o czym świadczył choćby fakt, że pozwalała mu się odprowadzać, że wracali na piechotę, chociaż tramwajem byłoby szybciej, a jednak potwornie się denerwował. Przymierzał się do pytania przez kilka ulic, aż w końcu na placu, za Operą, zebrał się na odwagę:– Czy chciałabyś… bo tego… bardzo cię lubię… i podobasz mi się… i chciałbym z tobą chodzić… to znaczy, jeśli ty byś też chciała…Czerwony, spocony, przerażony nieskładnością swojej propozycji, uznał, że jeśli wcześniej miał jakieś szanse, to teraz dokumentnie je pogrzebał. Nie dostrzegł szczęśliwego uśmiechu Gabi, bo zacisnął powieki, oczekując jak ciosu odmownej odpowiedzi.– Tak, bardzo.– Naprawdę? – Nie mógł uwierzyć, że spotyka go takie szczęście.– Naprawdę. – Tym razem zobaczył jej czarujący uśmiech na ślicznej twarzyczce okolonej blond sobie tę jej zgodę, po cichu na nią liczył, ale jakby nie do końca wierzył, że Gabi rzeczywiście się zgodzi, i teraz nie wiedział, co ma zrobić. Nie przygotował sobie żadnego scenariusza na tak pomyślny wypadek. Jak należy zareagować, kiedy dziewczyna zgadza się na chodzenie? Nie wiedział, Gabi była pierwszą, w której się zakochał, której złożył taką propozycję. I się i po prostu poszedł dalej. Po kilku krokach uświadomił sobie, że wybrał najgorsze możliwe rozwiązanie, spojrzał z ukosa na Gabi, zrozpaczony, że skoro jej nie pocałował, ona z pewnością się wycofa, kiedy poczuł, jak wsuwa swoją dłoń w jego. Wszystko było bardzo długo ją potem odprowadzał. A na koniec pocałował pod bramą. Czy mężczyzna może przeżyć szczęśliwszą chwilę w życiu niż tę, kiedy mając siedemnaście lat, dowiaduje się, że ukochana odwzajemnia jego uczucie, po raz pierwszy idzie z nią za rękę i całuje, pocałunkiem jeszcze niezdarnym, niedoświadczonym, ale jakże słodkim? W jego przypadku odpowiedź brzmiała „nie”.– Co się pan, szefie, tak zapatrzył w tę fosę? – wyrwał go ze wspomnień aspirant. – Myśli pan pewnie o tych smarkaczach, co zatłukli tu człowieka i wrzucili zwłoki do wody. Kto takich wychowuje, że potrafią skatować człowieka na śmierć tylko dlatego, że krzywo na nich spojrzał, i to jeszcze pod samą komendą policji?!Komisarz przypomniał sobie zdarzenie sprzed kilku miesięcy. Dwójka młodych ludzi siedziała już w areszcie, trzeciego zabójcy wciąż szukali. Jedna ze spraw, która tych o słabszej psychice, zakładających, że każde działanie – a tym bardziej zabicie człowieka – musi mieć racjonalne motywy, mocno dręczyła. Tymczasem wśród morderców, jak w każdej innej grupie, są różni ludzie: działający przemyślanie, mający uzasadniony powód do swoich poczynań, ale i tacy, którym wystarcza impuls, złe emocje, błahostka. A zabitemu nie robi przecież różnicy, czy zginął, bo ktoś chciał mu zabrać duże pieniądze albo zemścić się za doznaną krzywdę, czy dlatego, że uraził kogoś nieopatrznym słowem albo znalazł się w złym czasie w złym miejscu. Każda przedwczesna śmierć jest tak samo bezsensowna. Choć kiedy śmierć nie jest przedwczesna?– Tak, do służbowej vectry. Gajda był kierowcą, wstawił koguta za szybę i srebrny opel ruszył na sygnale, przemknął w stronę Świdnickiej pod prąd, bo drogę zablokował autobus, tam skręcił w lewo, mijając nowy pomnik Bolesława Chrobrego, i pognał kątem oka spoglądał na aspiranta, pewnie prowadzącego rozpędzony samochód. Trochę pucołowata twarz odejmowała mu ze dwa, trzy lata, bródka przywróciłaby równowagę, gdyby nie kręcone ciemne włosy, które współgrały z tą pucołowatością i sprawiały, że głowa jakby nie pasowała do atletycznego i umięśnionego korpusu. O sile Gajdy nieraz przekonywali się przestępcy, tracący oddech w jego żelaznym z mostu Grunwaldzkiego, Gajda wyłączył syrenę, ale mimo to zignorował znak zakazu i wjechał bezpośrednio w jednokierunkową ulicę Wrońskiego. Komisarz nie upomniał go, że powinien zaczekać z wyłączeniem syreny. Choć jemu się to nie podobało, przyzwyczaił się już, że koledzy notorycznie łamali przepisy, poruszając się służbowymi samochodami. Poczucie, że są władzą, a nie służbą, mimo dziewiętnastu lat od upadku komuny i zmiany nazwy z milicji na policję, bynajmniej nie Wrońskiego zabudowana była tylko po prawej stronie, jeśli nie liczyć samotnej kamienicy naprzeciwko, za którą rozciągał się nieutwardzony parking. Mieszkanie ofiary mieściło się w bardzo zniszczonym domu sąsiadującym ściana w ścianę z dużo nowszym, zadbanym budynkiem. Musiały należeć do innych spółdzielni. Ten stary był niższy, na parterze, usytuowanym na poziomie ulicy, miał częściowo zamurowane środku zastali już patologa i uwijających się techników, prokurator jeszcze nie dotarł. Mundurowi, Wójcik z Wojtkiewiczem, stali w wyłamanych drzwiach, które najwyraźniej rozwalili kopniakami. Szczęście dla nich, że właściciel mieszkania nie żył, bo inaczej policja musiałaby płacić za tę dewastację, a komendant raczej nie wyłożyłby pieniędzy z budżetu, tylko obciążył pensje posterunkowych. Powinni byli wezwać ślusarza, a nie zachowywać się jak Rambo i z ulgą zobaczył, że nad zwłokami pochyla się nowy lekarz, co oznaczało, że stary przeszedł wreszcie na emeryturę. Najwyższy czas, bo nie tylko wiek, ale i ilość wypitego w życiu alkoholu sprawiała, że nie nadawał się już do tej pracy. Ostatnim razem pomylił się o jeden dzień w określeniu czasu zgonu. To znaczy określił właściwie, tylko źle wpisał do raportu, przez co główny podejrzany miał murowane alibi i gdyby Przygodny nie był na sto procent przekonany, że ma sprawcę, i nie zweryfikował raportu, morderca uszedłby kary. Złożył wprawdzie skargę na patologa, ale nie bardzo wierzył w jej skuteczność. Za fuszerkę można było wylecieć z prywatnej firmy – a i to pod warunkiem, że miała zagranicznego właściciela i panowały w niej zachodnie standardy – ale nie z państwowej instytucji. Wbrew pozorom nie świadczyło to o niewydolności tejże instytucji, tylko o instynkcie samozachowawczym, bo z miejsca trzeba by zwolnić połowę ludzi. Niedbalstwo przetrwało upadek komuny tak samo jak poczucie władzy u policjantów. Stąd Przygodny nigdy nie oglądał ani nie czytał polskich kryminałów. Irytowało go, że w rzekomo realistycznie oddanym śledztwie jedyną przeszkodą w złapaniu przestępcy są zostawione przez niego mylne tropy i problemy z ustaleniem okoliczności przestępstwa, a nie to, z czym on sam stykał się na co dzień: niechlujne wykonywanie obowiązków przez ludzi tworzących organy na ofiarę, starszego człowieka, który zgodnie z zapowiedzią aspiranta siedział na fotelu przeszyty strzałą, a głowę miał pozbawioną włosów. Nie z powodu łysienia, tylko dlatego, że ktoś naciął skórę poniżej linii włosów i ją zerwał. Dokonał tak fachowego oskalpowania, jakby znajdowali się na innym kontynencie, w czasach kiedy skalpowanie stanowiło powszechny rytuał po zabiciu podszedł do lekarza i wyciągnął rękę, przedstawiając siebie i Gajdę.– Józef Małecki – podał swoje nazwisko patolog, średniego wzrostu mężczyzna z dużym brzuchem, około pięćdziesiątki, całkowicie łysy, w przeciwieństwie do ofiary. Przynajmniej jeśli założyć, że oskalpowanie łysego nie ma sensu, bo samego skalpu nigdzie nie było widać. Morderca musiał zabrać go ze sobą, o ile nie schował gdzieś w mieszkaniu, ale sprawdzenie tego komisarz zlecił Gajdzie, a sam zwrócił się do patologa:– Czas zgonu?– A skąd mam wiedzieć? – odparł opryskliwie lekarz. – Widzi pan, że technicy jeszcze fotografują, więc nie mogę go ruszać. Chyba że pan mi powie, jak wsadzić termometr w odbyt gościowi po exitus spojrzał na patologa, zdumiony jego agresją, ale ten inaczej wytłumaczył sobie zdziwienie komisarza.– Nie wie pan, co to jest exitus podex? Zgon na pożałował, że ucieszył się z przejścia starego lekarza na emeryturę.– Przyczyna zgonu?Małecki zrobił taką minę, jakby mocno dokuczały mu hemoroidy.– odpowiedź wyraźnie kłóciła się z widokiem, jaki mieli przed oczami, komisarz niejednokrotnie w swojej karierze zetknął się z sytuacją, że prawdziwa przyczyna zgonu była diametralnie odmienna od tej, jaką jednoznacznie sugerowały wygląd ofiary czy miejsce znalezienia zwłok, nie zdziwił się więc, tylko upewnił:– W wannie?– Nie, w oceanie. Widział pan, żebym robił sekcję? Nie. No to wiem tyle co i pan, że jest oskalpowany, od tego akurat się nie umiera, i ma strzałę w brzuchu. Może wykitował, bo mu rozerwała śledzionę, może była zatruta albo zwyczajnie dostał zawału, a wnuczek postanowił skorzystać z okazji i pobawić się w Przygodny nie mógł nie przyznać, że zastrzeżenia lekarza były uzasadnione, i jak zwykle w takich przypadkach dążenie śledczych, by jak najszybciej poznać czas i przyczynę zgonu, ścierało się z oporem patologa, który wolał się nie wypowiadać, nie mając całkowitej pewności, to jednak ton Małeckiego na tyle już zirytował komisarza, że chciał swej irytacji dać upust. Przeszkodził mu w tym jednak Gajda, podchodząc z plastikowym prostokącikiem w ręku.– Znalazłem jego dowód… – Aspirant przeniósł wzrok na ofiarę i porównał z fotografią. – Tak, na pewno jego, choć na zdjęciu ma bujną czuprynę, w każdym razie bujną jak na sześćdziesiąt osiem lat, bo z daty urodzenia wynika, że właśnie tyle skończył w zeszłym miesiącu.– Nazwisko?– Mateusz Majewski – odczytał Gajda.– Jakieś inne dokumenty?– Odcinki wypłat emerytury z ZUS-u, w SB nie był, niska ta emerytura, rachunki mieszkaniowe, prąd, gaz i tym podobne, na razie nic więcej.– Skalp znalazłeś?– Nie, ale przeszukałem dopiero ten pokój, chłopacy – wskazał na krzątających się techników – też do drugiego jeszcze nie składało się z dwóch pokoi. Większy, ten, w którym stali koło zwłok, był pokojem przechodnim między mniejszym a kuchnią.– No to zajrzyjmy skinął głową i ruszył za komisarzem, kiedy w drzwiach kuchni, do której wchodziło się z przedpokoju, pojawił się prokurator Jarosław Kania. Jako jedyny z obecnych przy oględzinach był w garniturze. Miał posturę drobnego, nerwowego człowieczka, co zwykle usypiało czujność przestępców i adwokatów, i w efekcie Kania uzyskiwał najsurowsze wyroki. Oskarżany przez niego zabójca rzadko kiedy dostawał mniej niż dwadzieścia pięć lat.– Co mamy, panowie?Komisarz wprowadził go w szczegóły.– Rabunek?– Biorąc pod uwagę oprawę, raczej nie. Przy morderstwie na tle rabunkowym denat zwykle dostaje czymś ciężkim w głowę i po sprawie, złodzieje na ogół nie biorą skalpów. Nie wygląda też na to, żeby cokolwiek zginęło. – Przygodny rozejrzał się po skromnym urządzeniu, doznając lekkiego déjà vu. Jakby znowu znalazł się w domu swojego dzieciństwa. Majewski albo nie zauważył zmiany ustroju, albo pensję miał równie niską jak emeryturę i nie było go stać na wymianę mebli. Filmowcy mieliby tu gotową scenerię do nakręcenia filmu z akcją dziejącą się w latach siedemdziesiątych. – Inna sprawa, że stąd chyba nie bardzo miało co zginąć.– Za to stąd! – zawołał Gajda, który przeszedł do drugiego pokoju. – Kino domowe klasy lux, staruszek musiał wyłożyć niezłą kasę! – I dodał ciszej, widząc, że komisarz stanął koło niego: – Sama plazma jest warta z pięć tysiaków, ekran pięćdziesiątka. Chciałbym taką płaski samsung prezentował się podszedł do stojaków na płyty DVD i już przy pierwszym jęknął.– O nie! – Zademonstrował komisarzowi wyciągniętą płytkę – filmów erotycznych oznaczało konieczność ich przejrzenia, żeby ustalić, czy nie zawierają dziecięcej pornografii. Pedofilia mogła bowiem być tropem prowadzącym do sprawdził pozostałe stojaki.– Same porno, przynajmniej z trzysta sztuk. Trzeba będzie jak zwykle dać jakiemuś nowemu. Całe szczęście, że żółtodzioby nie wiedzą, co ich czeka, i się do tego garną. Ile pan stawia?Komisarz przypomniał sobie o swoich wczorajszych urodzinach i powiedział:– Czterdzieści aż gwizdnął.– To będzie musiał pan trafić na jurnego byczka, żeby wygrać. Ja typuję – Gajda zakręcił trzymaną w ręku płytką, zastanawiając się, jaką liczbę podać – dwadzieścia dotyczył liczby filmów, po których obejrzeniu nowicjusz, najpierw przekonany, że złapał Pana Boga za nogi, skoro jego praca ma polegać na oglądaniu erotyków i państwo zamierza mu jeszcze za to płacić, poddawał się i ze łzami w oczach błagał, żeby mu dano inne zajęcie, choćby miało nim być kopanie rowu.– Panowie – Gajda zwrócił się do techników, którzy skończyli pracę w pierwszym pokoju i przenosili się do drugiego – mamy pornosy, zbieram zakłady, stawka bez zmian, dziesięć złotych, wygrywający bierze całą zaczęli podawać swoje typy, które aspirant starannie odnotowywał w notesie.– Dobra – komisarz odstąpił od szafek, nie znalazłszy w nich skalpu ani niczego, co przykułoby jego uwagę. – Nigdzie nie widziałem telefonu. Komórkę znaleźliście?– Nie. Albo nie miał, albo morderca ją zabrał.– Musiał mieć komórkę, skoro nie miał stacjonarnego – uznał Przygodny. – Czas na sąsiadów. Najpierw ta, co wszczęła alarm. Pod jakim numerem mieszka?Aspirant zajrzał do tego samego notesu, w którym rejestrował zakłady.– Zaraz naprzeciwko.– drodze do sąsiadki zatrzymali się jednak przy Majewskim, bo leżał na podłodze z opuszczonymi spodniami, a patolog oglądał właśnie termometr.– Dwadzieścia dziewięć stopni – powiedział, widząc pytające spojrzenie Przygodnego. – Bierzemy wzorek, temperatura ciała minus odbyt plus trzy, wychodzi, że kopnął w kalendarz jedenaście godzin temu, pod warunkiem że kiedy kopał ten kalendarz, zbytnio się nie wysilał, bo od wysiłku rośnie temperatura ciała, a wtedy wzorek jest tak przydatny jak nóż rzeźnicki do operowania. Plamy opadowe się utrwaliły, stężenie pośmiertne w pełni rozwinęło, więc przynajmniej temu wyliczeniu nie przeczą. Zakładając pewien margines, powiedziałbym, że delikwent zasilił szeregi umarlaków – Małecki spojrzał na zegarek – wczoraj między dwudziestą drugą a dwudziestą czwartą.– Plamy opadowe nie wskazują na przenoszenie zwłok? – bardziej stwierdził, niż zapytał komisarz. Nie było żadnych poszlak, które sugerowałyby, że zabójstwa dokonano gdzie indziej. Mało kto wiąże trupa po przeniesieniu go w inne miejsce, a na pomysł transportowania zwłok w fotelu mógłby wpaść tylko morderca chcący koniecznie wzbudzić swoim postępkiem sensację – tak trudne byłoby zrobienie tego dyskretnie. Zresztą fotel nie wyglądał na przyniesiony z zewnątrz, idealnie pasował do pozostałych mebli.– Nie. Wycieczkę w zaświaty odbył z tego z zadowoleniem skinęli głowami – mieli punkt zaczepienia przed rozmową z pierwszym się, że do mieszkania naprzeciwko nie muszą dzwonić, bo sąsiadka, chuda staruszka w grubych okularach, stała przed drzwiami i wyciągając szyję, starała się coś dostrzec za przesłaniającymi jej widok Wójcikiem i Wojtkiewiczem.– Dzień dobry, komisarz Przygodny z Komendy Wojewódzkiej. To pani nas powiadomiła o zdarzeniu? – upewnił się komisarz, że właściwie założył, kim jest ciekawska kobieta.– Tak, ja, straszne co…– Pani się nazywa?– Adela Selling z domu omal nie parsknął śmiechem.– Czy zaobserwowała pani coś niezwykłego wczoraj między dziesiątą a północą?– Dziesiątą wieczorem? O nie, o tej porze to ja już dawno śpię. Zawsze byłam rannym ptaszkiem.– Co może nam pani powiedzieć o zmar… o panu Majewskim?Pani Selling spojrzała na komisarza tak, jakby zapytał ją, co może dobrego powiedzieć o papieżu.– Bardzo porządny człowiek, spokojny, uprzejmy, zawsze mi się ukłonił na schodach, choć rozmawiać za bardzo nie chciał, ale ja go rozumiem, po tej tragedii zamknięty się zrobił, straszna tragedia…– Jaka tragedia? – wtrącił aspirant.– Córka mu umarła, na białaczkę, osiem lat miała. Serce mi się krajało, jak widziałam ją z tą łysą główką, a taka ładna dziewczynka wcześniej była, i wesoła, ruchliwa, a tata, jaki był z niej dumny, pamiętam, jak z wózeczkiem chodził, wszyscy podziwiali, że taki troskliwy tatuś, a nie jak inni ojcowie, tylko wódka, a dzieckiem niech się matka zajmuje. No i jak Kasia, bo Kasia miała na imię, umarła, w domu, bo w szpitalu to jej już nawet leczyć nie chcieli, wtedy jego żona nie wytrzymała i do ośrodka trafiła, panowie wiedzą, dla psychicznych, i też z tej zgryzoty długo nie pożyła. On zaczął pić i stracił pracę. Potem jakoś z tego picia wyszedł, ale bardziej już się nie pozbierał i do pracy nie wrócił, tylko załatwił sobie rentę. I później właściwie nie wychodził z domu.– A wcześniej gdzie pracował?– Urzędnikiem był, w magistracie.– Kiedy wydarzyło się to z jego córką?Pani Selling musiała chwilę pomyśleć.– No będzie już ze trzydzieści lat. Tak, jeszcze za Gierka.– Miał jakąś inną rodzinę? – przejął przesłuchanie komisarz.– Nie, sam był na tym świecie jak palec.– Ktoś go odwiedzał?– Tylko pracownik z opieki społecznej. Bardzo miły młody człowiek. Jak spotkał mnie na schodach, zawsze zagadał, pomógł wnieść zakupy, no chyba że akurat niósł zakupy dla pana Mateusza, to wtedy nie.– Wie pani, jak się nazywa?Adela Selling pokręciła przecząco głową.– Pan Piotrek, ale nazwiska nie znam.– I mówi pani, że pan Majewski nigdzie nie wychodził?– Nie, ostatnio miał już nawet trudności z chodzeniem, czasami tylko po południu po zakupy szedł, jak mu czegoś zabrakło, no i po gazetę zawsze sam wychodził, wcześniej gazet nie czytał, ale jak nastała „Wyborcza”, codziennie kupował. – Staruszce zaszkliły się oczy, bo zwyczaj, dzięki któremu szybko znaleziono pana Mateusza, przypomniał jej, że sąsiad nie żyje. Zdjęła okulary, żeby je przetrzeć, i w trakcie tej czynności coś sobie skojarzyła. – Choć ostatnio w kościele, tu naprzeciwko, u Najświętszego Serca Jezusowego, grał na organach. Ale taki skromny był, że nic nie wspomniał, a ja też nie zauważyłam, jak chodzi do tego kościoła, no ale przecież ciągle w oknie nie siedzę. – Pani Selling wyprostowała się z dumą, jakby chciała podkreślić, że ma szereg innych zajęć, a to, że sąsiad przez blisko dziewiętnaście lat nie zaniedbał ani razu wyjścia o wpół do siódmej rano po gazetę, zaobserwowała całkowicie przypadkiem. – Wiem stąd, bo ktoś mu napisał na drzwiach czerwoną farbą „organista”.– Organista? – Gajda nie był pewien, czy się nie przesłyszał. – Po co ktoś miałby to robić?– Nie wiem. Ale pan Mateusz strasznie się zdenerwował, taki skromny był i nie chciał się chwalić. Zaraz zmył napis, jak go zobaczył.– A kiedy pojawił się ten napis?– Ja wiem? Będzie z miesiąc temu.– Czy pani sąsiad miał jakieś kontakty ze środowiskiem… indiańskim?Aspirant usłyszał idiotyzm swojego pytania dopiero, kiedy je zadał.– Ma pan na myśli prawdziwych Indian? Takich jak Winnetou? – Staruszka miała oczy okrągłe ze zrobił się czerwony niczym prawdziwy Indianin, taki jak Winnetou, ale nie pozostawało mu nic innego, jak brnąć dalej.– Tak.– Nie, nie miał kontaktów ze środowiskiem indiańskim – ton odpowiedzi zdradzał, że pani Adela Selling z domu Kogutek powzięła poważne wątpliwości, czy płacone przez nią na policję podatki są aby na pewno racjonalnie wydawane.– Moglibyśmy porozmawiać z pani współlokatorami czy mieszka pani sama? – wybrnął z opresji Gajda.– Sama mieszkam, odkąd zmarło się mojemu ślubnemu, świeć, Panie, nad jego podziękowali staruszce za wnikliwe obserwacje, bez ironii – wścibscy ludzie byli może zmorą sąsiadów, ale kiedy coś się stało, okazywali się bezcennymi świadkami.– Trzeba ustalić tego pracownika opieki społecznej, zajmij się tym od razu – polecił Gajdzie komisarz – a ja przepytam następnego poszedł na górę i zadzwonił do mieszkania znajdującego się nad mieszkaniem denata. Ten lokator prędzej mógł coś usłyszeć niż sąsiad z naprzeciwka.– Kto tam? – odezwał się po dłuższym czasie zachrypnięty, starczy głos.– Komisarz Przygodny z Komendy Wojewódzkiej. Proszę otworzyć, muszę zadać panu parę zasuwka i drzwi otworzyły się z przeciągłym skrzypieniem, jakby ostatni raz naoliwiono je za poprzedniego ustroju.– za drzwiami silnie mrużył oczy, jakby raziło go światło. Musiał być krótkowidzem, ale widocznie zapodział gdzieś okulary. Przygodny zaczął się zastanawiać, czy w tym domu trafi na młodszych mieszkańców.– Jak się pan nazywa?– Miecznik Radosław.– Pana sąsiad z dołu… miał wypadek. – Stwierdzenie „został zabity” wywoływało zwykle przestrach i wiele pytań, więc komisarz w miarę możliwości starał się go unikać. – Czy coś pan usłyszał wczoraj między dziesiątą a dwunastą wieczorem?– Nie, spałem tak, jeśli mieszkali tutaj tylko starsi ludzie, którzy zwykle wcześniej się kładli, godziny przed północą były idealną porą na popełnienie morderstwa.– A ktoś inny od pana?– Kto inny? – zdziwił się Miecznik. – Mieszkam zakrawało to na scenariusz filmu grozy – stara kamienica zamieszkana wyłącznie przez starych samotnych lokatorów.– A generalnie zaobserwował pan coś niezwykłego w związku z panem Majewskim? Niekoniecznie wczoraj, mogło być wcześniej.– Nie… – Miecznik się zawahał. – Chociaż wtedy, jak mu napisali na drzwiach „organista”, to chyba widziałem tego, co to zrobił. Akurat wchodziłem do bramy, a on wypadł jak wariat i mnie potrącił. O mało się nie przewróciłem, dlatego go zapamiętałem.– Zapamiętał go pan? Jak wyglądał?– Wysoki był, mniej więcej mojego wzrostu…Komisarz patrząc na starca, doszedł do wniosku, że ten musiał albo wydatnie się skurczyć od czasu, kiedy uchodził za wysokiego, albo przez całe życie pozostawał w błędnym przekonaniu, że przydomek Napoleona „Wielki” odnosił się do wzrostu cesarza Francuzów.– …młody…Tym razem na szczęście nie padło „tak jak ja”. Przygodny wyczekiwał reszty rysopisu, ale przedłużające się zawieszenie głosu wskazywało, że dalszego ciągu nie będzie.– Jak się stąd oddalił? Na piechotę, samochodem?– Samochodem.– Sam prowadził czy ktoś na niego czekał?Miecznik zastanowił się.– Wsiadł od lewej strony, więc musiał sam prowadzić.– Jaki to był samochód? Kolor, marka…– Kolor to jakiś ciemny, czarny albo granatowy. Tak. Względnie ciemnozielony.– A marka?Miecznik jakby nie usłyszał pytania.– Chociaż wie pan co, mózg płata nam często figle i jak mi się wydaje, że samochód był ciemny, to w rzeczywistości mogło być odwrotnie. Powiedziałbym więc, że raczej jasny, biały albo żółty.– A może różowy?Miecznik nie dostrzegł ironii, a komisarz zganił się za nią w duchu. Po dwudziestu latach w policji powinien już się nauczyć, że świadek dostarczający cennych informacji jest wyjątkiem, większość, nic nie zapamiętawszy, konfabuluje, plecie banialuki w przekonaniu, że mówi najszczerszą prawdę albo zwyczajnie kłamie.– Nie, różowy nie, żółty.– A jaka marka?– Škoda Fabia.– Jest pan pewien?– Tak. Niech pan zniknął w głębi mieszkania i po chwili wrócił z kartką papieru i ołówkiem. Poślinił jego koniec, przyłożył kartkę do drzwi i w skupieniu narysował logo… Volkswagena.– Widzi pan? – zademonstrował Przygodnemu. – Taki znaczek miał na masce. W – Wagen, czyli samochód, V – Fabia.– Jak V, to byłoby raczej Wabia.– V czyta się w niemieckim jak F – wyjaśnił niedouczonemu komisarzowi starzec.– Ale Fabia jest czeskim pomarszczonej twarzy pojawił się wyraz zafrasowania, ale zaraz rozjaśnił ją radosny uśmiech.– W czeskim V też czyta się jak F! – oznajmił triumfalnie Miecznik.– Oczywiście. Bardzo panu odwrócił się, żeby zapukać do drzwi obok.– Numer rejestracyjny DW czterysta pięćdziesiąt AM – dobiegło go zza ponownie wykonał zwrot na pięcie.– Co? Jakim cudem pan zapamiętał? – Był pewien, że usłyszy jakąś niestworzoną historię, ale nie mógł zignorować tak konkretnej informacji.– Wie pan, w moim wieku trzeba ćwiczyć pamięć, intelektualna sprawność zapewnia dłuższe życie. No więc ćwiczę. Między innymi zapamiętuję rejestracje samochodów. Bardzo prostym systemem. Do każdej cyfry od zera do dziewięciu trzeba przyporządkować jedną spółgłoskę. Ten układ będzie stanowił podstawę systemu, więc trzeba nauczyć się go na pamięć albo wymyślić taki, żeby łatwo dał się odtworzyć. Ja przyporządkowałem cyfrom kolejne spółgłoski z mojego nazwiska i imienia, bo jest ich równo dziesięć i się nie powtarzają. I tak zeru odpowiada M, jedynce C, dwójce Z, trójce N…– Dobrze, zrozumiałem – przerwał komisarz, bo starzec najwyraźniej zamierzał wymienić wszystkie dziesięć par.– No i kiedy mam do zapamiętania kombinację cyfr, w tym przypadku czterysta pięćdziesiąt, tworzę ciąg odpowiadających im spółgłosek, przy czterysta pięćdziesiąt będzie to KRM, i uzupełniam samogłoskami, żeby powstało jakieś słowo, tutaj samo się nasuwa: KARMA. Czasami nie da się utworzyć jednego, wtedy trzeba utworzyć dwa, na przykład KARA MOJA. J jest spółgłoską spoza układu, więc nie przeszkadza. Słowo łatwiej zapamiętać niż ciąg przypadkowych cyfr. Kiedy trzeba odtworzyć numer, wystarczy wykonać odwrotną operację, do spółgłosek z utworzonego słowa podstawić odpowiadające im cyfry.– A jak zapamiętuje pan litery? – zapytał naprawdę zaciekawiony komisarz. – Na numer rejestracyjny składają się też litery.– Przyporządkowuję im nazwiska z jakiejś grupy, na przykład pisarzy czy polityków. Tutaj wybrałem kompozytorów. Kiedy więc zobaczyłem ten samochód parkujący pod bramą, ułożyłem sobie w myślach szereg: Donizetti, Wagner, Karma, Akutagawa, Musorgski. Co po rozszyfrowaniu daje DW czterysta pięćdziesiąt po raz pierwszy poczuł do rozmówcy szacunek, zwłaszcza że nigdy nie słyszał o kompozytorze nazwiskiem Akutagawa. Jednak coś było w tezie Przystanku Alaska, że każdy człowiek ma jakieś zalety czy umiejętności, których często na pierwszy rzut oka nie widać. Przygodnego, jak wielu Polaków, zauroczył ten serial. Obejrzał go od pierwszego odcinka do ostatniego, a potem jeszcze powtórkę. Sam dla siebie, bo do Gabi Przystanek… akurat nie trafił. Zwykle oglądali wspólnie to, co ona chciała, a preferowała romantyczne komedie i dramaty napływu szacunku komisarz nie do końca ufał pamięci Miecznika.– Jest pan pewien? Ostatecznie było to dość dawno.– Wcale nie tak dawno, góra dwa tygodnie Selling mówiła wprawdzie o miesiącu, ale chociaż sprawiała wrażenie wiarygodniejszego świadka, mogła się mylić. Zwłaszcza że nie wydawała się pewna podawanej przez siebie daty, a pan Miecznik tak. Inna sprawa, że świadkowie wypowiadający się z pełnym przekonaniem mylili się częściej niż ci, którzy wahali się w uznał, że na razie tej sprzeczności nie rozstrzygnie, zanotował numer, podziękował starcowi i sięgnął po komórkę, chwilowo rezygnując z przepytania sąsiada z naprzeciwka.– Słucham pana, szefie – Gajda odebrał telefon po pierwszym sygnale.– Znalazłeś tego pracownika opieki społecznej?– Jestem właśnie w MOPS-ie, bo na telefon twierdzili, że żaden Mateusz Majewski z ich pomocy nie korzystał, a wiadomo, jak jest: nie chce im się dokładnie popatrzeć, to zbywają człowieka. Ale stoję tu nad nimi i niestety się potwierdza, nie mają go w bazie danych. Musiał korzystać z prywatnej opieki.– Widziałeś jego mieszkanie i odcinek emerytury. Nie byłoby go stać.– Zapomniał pan o plazmie, panie komisarzu. Skądś miał na ekstra musiał przyznać aspirantowi rację.– Słusznie. Pojedź teraz do Wydziału Komunikacji i dowiedz się, kto jest właścicielem volkswagena DW czterysta pięćdziesiąt AM. Granatowy w żółto-różowe ciapki.– Jaki kolor?!– Nieważne. Jak się dowiesz, sprawdź właściciela.– Tak rozłączył się bez pożegnania, zszedł na dół i zwrócił się do pani Selling, która nadal czatowała pod wyłamanymi drzwiami, mając nadzieję, że zobaczy chociaż wynoszone zwłoki, skoro nie mogła wejść do środka.– Ten pracownik z opieki społecznej przychodził jakoś regularnie?– Tak. Raz na tydzień, we wtorki, około wpół do środę.– Wczoraj też przyszedł?– Tak.– A po nim ktoś jeszcze odwiedził pana Majewskiego?– Nie. W każdym razie ja nie Przygodnego był taki, żeby kazać Wójcikowi i Wojtkiewiczowi zaczekać na opiekuna w dniu, w którym ten przychodził. Stąd pytanie, czy przychodzi regularnie. Jeśli sam nie zamordował Majewskiego, powinien zjawić się jak zwykle, bo nie miał kto powiadomić go o śmierci chlebodawcy. Ale cały tydzień czekać nie mogli. Zwłaszcza że, jak się okazywało, ów młody człowiek był najprawdopodobniej ostatnią osobą poza mordercą, która widziała ofiarę przy życiu.– Może zapamiętała pani coś więcej niż tylko imię tego opiekuna? Jakieś szczegóły, które pozwoliłyby go zidentyfikować?– Niestety nie. – Staruszka rozłożyła ręce w wymownym geście, że z całego serca chciałaby pomóc policji, ale nawet ona nie może wiedzieć wszystkiego.– Jakieś informacje, które pozwoliłyby się z nim skontaktować? – Przygodny nie poddawał się. – Może wspomniał, gdzie mieszka, jak rozmawialiście na schodach. Proszę się zastanowić, to bardzo ważne.– Nie, nie mówił mi, gdzie mieszka – rozwiała nadzieje komisarza pani Selling. – Ale jeśli trzeba się z nim skontaktować, to wystarczy zadzwonić.– Ma pani jego numer telefonu?! – Przygodny chyba po raz pierwszy w swojej karierze dał się wyprowadzić z równowagi świadkowi. Dotąd najwyżej udawał wściekłość – kiedy dostrzegał, że tylko w ten sposób wydobędzie odpowiedź – zachowując w środku całkowity spokój. Uświadomił sobie, że wykruszyła się pierwsza cegła z muru stoickiego opanowania, jakim odgradzał się od pytanych, i że kiedy wypadnie ostatnia, gołymi rękami udusi świadka pokroju pani Selling czy pana Miecznika. – Czemu pani od razu nie powiedziała?!Staruszka wzruszyła ramionami.– Przecież nikt mnie nie pytał. Pan Mateusz nie miał telefonu…– W ogóle? Komórki też nie?– Też nie. No i pan Piotrek zostawił mi do siebie numer, żebym zadzwoniła, gdyby panu Mateuszowi coś się stało albo chciał go wezwać.– I zadzwoniła pani?Adela Selling popatrzyła na komisarza, nie rozumiejąc, dlaczego zmarły miałby wzywać swojego opiekuna. Dopiero po chwili dotarł do niej sens pytania.– Ale nie tak! Gdyby zachorował albo coś, przecież teraz pan Piotrek nic by nie niejedno ma imię.– Niech pani da mi ten zniknęła w drzwiach swojego mieszkania. Nadzieje Przygodnego, że w miarę szybko wyłoni się z nich z powrotem, okazały się płonne. Odczekał kilka minut, a potem ruszył za nią, żeby ponaglić i przyśpieszyć poszukiwania najwyraźniej zawieruszonego numeru, lecz zatrzymał go znajomy głos:– Witam pana komisarza! Prasa się odwrócił się i zobaczył wchodzącego po schodach Jerzego Kuriatę.– A, cześć!Kuriata był dziennikarzem działu kryminalnego miejscowego „Kuriera”. Poznali się przy pierwszej sprawie Przygodnego, młodszy o cztery lata Kuriata wówczas również dopiero zdobywał reporterskie szlify. I ta sprawa połączyła ich przyjaźnią. Nie mogło być inaczej, kiedy dwóch żółtodziobów stanęło nagle w obliczu śmierci i uratowała ich pewna ręka jednego i trzeźwy umysł drugiego. Mieli świadomość, że gdyby w pułapce znalazł się tylko jeden z nich, nie przeżyłby. Kuriata nie miał broni, nie umiał zresztą strzelać, a Przygodny musiał skupić uwagę na wymianie ognia z przeważającymi liczebnie bandytami i nie był w stanie szukać drogi ucieczki, którą dziennikarz bardzo sprytnie zaaranżował z wydawałoby się pozbawionej wyjścia pułapki.– Wróble ćwierkają, że macie morderstwo palce lizać, które podwoi nam i Kuriatę połączyła nie tylko przyjaźń, ale i zawodowy układ. Komisarz udzielał dziennikarzowi informacji na wyłączność, ten rewanżował się wiedzą zdobytą swoimi kanałami. Współpraca miała jednak ograniczenia i obaj je respektowali: Przygodny zastrzegał, że nie wszystkie fakty są do druku, a Kuriata zachowywał dla siebie informacje, które mogłyby zdemaskować jego informatorów albo im zaszkodzić.– Ofiara ze strzałą w brzuchu i rozpromienił się w uśmiechu, który, zważywszy na okoliczności, ktoś mógłby uznać za niestosowny. Przygodnego też na początku podobne reakcje przyjaciela raziły, ale ten się bronił: „No co? Taką mam pracę. Czy ty odczuwasz jakieś współczucie dla ofiary? Umiarkowane. Skupiasz się na swoich obowiązkach, sęk w tym, że ty masz szlachetne zadanie, złapać zabójcę, więc uchodzisz za prawego rycerza. Moją rolą jest opisać zdarzenie ciekawe dla czytelnika, ale czytelnika nie ciekawi opis dnia pensjonarki, tylko gwałt na pensjonarce. Tymczasem to ja uchodzę za hienę, mimo że jedynie rzucam hienom padlinę. Ja jestem karmicielem hien, a karmiciel nie może podawać żarcia wedle własnego smaku, bo mu podopieczni padną z głodu. I kiedy masz wyżywić hieny, nie cieszysz się na widok zgrabnie biegnącej gazeli, tylko na widok tej samej gazeli z przegryzionym przez lwa gardłem”.– Przyczyny zgonu jeszcze nie mamy, ale okoliczności nie wskazują na nic innego poza morderstwem. Ofiara była związana, a nawet jeśli strzała i oskalpowanie są tylko przedstawieniem, wątpię, by ktoś urządzał takie po wypadku, samobójstwie czy naturalnym zejściu.– Rzeczywiście przedstawienie niewąskie, nie tylko podwoi nam nakład, ale może i wykończy konkurencję. – Kuriata uśmiechnął się ponownie, tym razem złośliwie. – Jest szansa, że „Wrocławskiej” to umknie, bo z tego, co wiem, właśnie stracili nie byłby oficerem dochodzeniowym, gdyby nie potrafił dodać dwa do dwóch i stwierdzić, że owym informatorem musiał być stary patolog.– Chciałbym znaleźć się na ich kolegium redakcyjnym, kiedy będą omawiać spady.– Spady? Co to jest?– Przeoczone tematy, o których napisała konkurencja. Nasz naczelny jest zdrowo pierdolnięty na tym punkcie, ale ich jeszcze gorszy. Misiak – tak nazywał się redaktor naczelny „Kuriera” – wsiadł kiedyś na mnie, bo „Wrocławska” opisała morderstwo popełnione we Wrocławiu w XVII wieku, a my nie. Artykuł był ewidentną zapchajdziurą na sezon ogórkowy, a Misiak się piekli i każe mi drążyć temat, bo skoro jesteśmy spóźnieni z newsem, to mamy podać więcej faktów. Też mi news. Truposzczak sprzed trzystu pięćdziesięciu lat, żeby jeszcze wyciągnięty gdzieś z rowu przez archeologów, ale nie, z archiwum. Olałem polecenie, za co Misiak poleciał mi po zniecierpliwiony, spojrzał na zegarek, bo pani Selling nadal szukała numeru telefonu. Doszedł jednak do wniosku, że stojąc nad nią, wcale tego szukania nie przyśpieszy, a wręcz może opóźnić, bo starsi ludzie zwykle nie działają efektywnie pod presją.– No i wyobraź sobie teraz naczelnego trzy razy bardziej pierdolniętego niż Misiak, czołówkę „Kuriera” „Komancze grasują we Wrocławiu?” i pierwszą stronę „Wrocławskiej” z lamentami, że radni zamknęli jakieś przedszkole czy żłobek. Ciągle zamykają, więc to jest taki news jak informacja, że w sylwestra odbywają się bale. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że ich naczelny dostanie białej gorączki, piany na ustach i apopleksji, szef działu kryminalnego wyleci z hukiem, a dziennikarze zostaną przesunięci do redagowania repertuaru kin. Zobaczyć Neapol, czyli jak ich sztorcuje, i umrzeć. – Kuriata zaśmiał się. – No, wprowadź mnie w szczegóły, żebym mógł ich dokumentnie Przygodny zdawał Kuriacie dokładniejszą relację, zaznaczając, które fakty mogą zostać opublikowane, a które, przynajmniej na razie, objęte są tajemnicą, otworzyły się drzwi mieszkania pani Selling i ukazała się jego właścicielka, z dumą dzierżąca w ręku karteczkę z numerem telefonu.– Proszę – podała ją przerwał relację w pół słowa, sięgnął po swoją nokię i wybrał zapisany numer. Mimo wielokrotnych sygnałów nikt nie odbierał i komisarz był już pewien, że odezwie się poczta głosowa albo próba połączenia zostanie przerwana, toteż lekko się wzdrygnął, kiedy usłyszał:– Halo?– Dzień dobry. Komisarz Przygodny z Komendy Wojewódzkiej. Do kogo się dodzwoniłem?Przez chwilę nie było odpowiedzi, najwyraźniej opiekuna zaskoczył ten dziwny telefon i zastanawiał się, jak powinien zareagować.– Piotr Ratajczyk. Coś przeskrobałem?– Pan pomaga Mateuszowi Majewskiemu?– Tak, coś mu się stało?– Niestety, znaleźliśmy go martwego. Muszę prosić, żeby podjechał pan do Komendy Wojewódzkiej i złożył zeznania.– Kiedy?– Jak to kiedy? Od razu.– Ale ja jestem w pracy! – sprzeciwił się Ratajczyk.– Trudno, to nie może czekać, proszę dać mi do telefonu swojego szefa.– Nie mam szefa, jestem u podopiecznego, będę musiał go zostawić. No ale skoro pan mówi, że sprawa niecierpiąca zwłoki… Co się stało panu Majewskiemu? Dostał zawału? Mówiłem mu, żeby nie forsował się tym chodzeniem po gazetę, że też mu przyniosę, najwyżej przeczyta z kilkudniowym opóźnieniem, ale nie chciał mnie słuchać.– Dowie się pan wszystkiego w komendzie.– A gdzie jest ta komenda?– Na Podwalu, numer trzydzieści jeden, trzydzieści trzy. Proszę zapytać na dole o komisarza Przygodnego lub aspiranta Gajdę. Jeśli nas jeszcze nie będzie, proszę rozłączył się i natychmiast zadzwonił do Gajdy.– No i jak, masz właściciela tego volkswagena?– Jeszcze nie, walczę z biurokratami. Jak mi jakiś urzędas z Wydziału Komunikacji zgłosi, że padł ofiarą przestępstwa, będę bardzo starannie wypełniał wszystkie formalności i z pełną satysfakcją pozwolę przestępcy udał, że nie słyszał tej deklaracji.– Namierzyłem opiekuna Majewskiego i muszę jechać do komendy, żeby go przesłuchać. To w tej chwili najważniejszy świadek, bo zdaje się, że ostatni widział ofiarę. Kiedy więc ustalisz właściciela, daj mi znać, ja sam go sprawdzę, a ty wróć tutaj i przesłuchaj resztę mieszkańców. Tę Selling i sąsiada z góry, nazywa się Miecznik, trzeba wziąć na komendę i zaprotokołować ich zeznania. No i oczywiście dalszych lokatorów, jeśli powiedzą coś ciekawego.– Jasne, szefie, nie robię tego pierwszy raz.– Aha, wstąp przy okazji do kościoła i zapytaj, czy Majewski rzeczywiście grał tam na organach. Ten napis jest mocno klawisz z czerwoną słuchawką, dostrzegł, że Kuriata chce zapytać, o jaki napis chodzi.– Sorry, Jurek – ubiegł go – ale teraz nie mam czasu, muszę lecieć, zadzwoń później.– Nie ma sprawy. – Dziennikarz wiedział, że w przypadku Przygodnego nachalnością nic nie wskóra.***Dalsza część dostępna w wersji pełnejOFICYNKA ZAPRASZA WSZYSTKICH MIŁOŚNIKÓW DOBREJ LITERATURY!Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury O L E C A M YKsięgarnia Oficynki [email protected]tel. 510 043 387Spis treści:OkładkaKarta tytułowaPROLOGCZEŚĆ PIERWSZA CZEŚĆ DRUGA EPILOG Copyright © Oficynka & Paweł Pollak, Gdańsk 2021Wszystkie prawa ani jej część nie może być przedrukowywanaani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywanaw środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody drugie w języku polskim, Gdańsk 2021Opracowanie redakcyjne i korekta: zespółProjekt okładki: Magdalena ZawadzkaZdjęcia na okładce: © Steve Johnson/Pexels, © Hoang Le/Pexels© Tim Mossholder /Pexels© Vyacheslav Stepanishchev/ artstore/ [email protected]Na zlecenie przygotowała Katarzyna Rek
Ес олОщущፐбጴ идፍ
ጶтօтεж уцԵՒጉυ օхуклепէзο θ
ዎвсус хኤνусрօΙሞоцуկ мሪկежиτе
Дው ኔ χиրосιщиΘፏէцեжа нυዜεз
Myśli o dawnej Polsce Audiobook Paweł Jasienica_____ • Audiobook ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz!
Powstanie warszawskie w szerokiej perspektywie to tragedia całej społeczności miasta, destrukcja miejskiej przestrzeni, a dla całego polskiego społeczeństwa traumatyczny punkt odniesienia w historii XX wieku. W przededniu 76. rocznicy Centrum Myśli Jana Pawła II, instytucja kultury Warszawy, przywołuje papieskie refleksje, wynikające z własnego doświadczenia wojny, w formie publikacji online oraz wystawy pod tytułem „Wolność nie została jeszcze stracona. Jan Paweł II o Powstaniu Warszawskim 1944”. Centrum udostępnia także świadectwa wciąż żyjących powstańców, którzy opowiedzieli o przebiegu powstania, znaczeniu Warszawy w ich życiu, o godności ludzkiej, cenie wolności i o znaczeniu w refleksji Jana Pawła IIHistoria Polski i Europy w XX wieku nosi szczególne piętno zła i zniszczenia, któremu poddany został człowiek. Było to także doświadczeniem Jana Pawła II – mówi dr hab. Dominika Żukowska-Gardzińska, kierownik Instytutu Badań Naukowych w Centrum Myśli Jana Pawła II. Jak sam wspominał, w czasie pielgrzymek apostolskich do Ameryki Łacińskiej, Afryki i Azji przekonał się, że z jego doświadczeniem historii ojczyzny i wartości osoby nie był obcy ludziom, których spotkał. Wręcz przeciwnie. Humanistyczna perspektywa człowieka umocniona poprzez sprzeciw wobec totalitaryzmów nabrała w wizji Jana Pawła II charakteru uniwersalnego. Oznacza to, że kierował ją jako propozycję do każdej społeczności i każdego zakątka świata. W myśli tej to nie historia, ale każdy jeden człowiek niesie w sobie sens, a miara dziejów Europy i świata jest określona przez dobro, które czyni się względem drugiego, a nie zło. Doświadczenie wojny niosące okrucieństwo, śmierć, strach, wyzwala także wielki heroizm. Ale jego powodem nie musi być wcale protest przeciwko złu w pierwszej kolejności. Jest nim zrozumienie, że życie ludzkie niesie w sobie wartość bezinteresownego daru. I są to doświadczenia, które zmieniają indywidualne losy człowieka, ale i zobowiązują go do budowania lepszej specyficzne rozumienie historii jako indywidualnych dziejów mających sens oraz skoncentrowanie na dobru człowieka jako najwyższej wartości stanowi fundament papieskiego myślenia nie tylko o wielkich wydarzeniach historycznych. Jest ono aktualne do dziś, kiedy stajemy przed wyzwaniami związanymi z pytaniami o fundamenty wspólnoty społecznej czy państwowej, godność każdego człowieka wykluczonego poza nawias społeczny w imię jakichkolwiek o Warszawie, cenie wolności i o Janie Pawle IIWanda Traczyk-Stawska pseud. Pączek i Anna Przedpełska-Trzeciakowska pseud. Grodzka – uczestniczki Powstania Warszawskiego, opowiedziały o przebiegu powstania, o znaczeniu Warszawy w ich życiu, o godności ludzkiej, o cenie wolności i o znaczeniu solidarności, a także o roli Jana Pawła II w powojennych przemianach w Polsce i Europie. Fragmenty rozmowy, która została przeprowadzona w ramach uczczenia 76. rocznicy wybuchu zrywu zbrojnego w stolicy w sierpniu 1944 roku, będą publikowane pierwszego sierpnia w mediach społecznościowych Centrum Myśli Jana Pawła są też dostępne na kanale Centrum na YouTube: Wanda Traczyk-Stawska oraz Anna Przedpełska-TrzeciakowskaPierwszego sierpnia na stronie Centrum zostanie opublikowana publikacja pt. „Wolność nie została jeszcze stracona. Jan Paweł II o Powstaniu Warszawskim 1944”. Trzon książki stanowią wypowiedzi papieża dotyczące Powstania, wybór relacji uczestników walk oraz relacje świadków mordów na cywilnych mieszkańcach Warszawy i barbarzyńskiego niszczenia miasta. Wykorzystaliśmy fragmenty świadectw tego tragicznego, lecz zarazem bohaterskiego czasu zebranych w „Zapisach terroru. Warszawa”, wydaniu przygotowanym przez Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego – mówi dr hab. Dominika Żukowska – Gardzińska. Ponadto korzystaliśmy z dzieła autorstwa Normana Daviesa „Powstanie ‘44” opublikowanego przez Wydawnictwo Znak. Niezwykle cennym wyróżnikiem tej edycji są słowa pani Wandy Traczyk-Stawskiej pseud. Pączek i pani Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej pseud. Grodzka – uczestniczek Powstania, stanowiące wprowadzenie do tego wydania. Całość została wzbogacona materiałem fotograficznym z okresu walk powstańczych oraz burzenia Warszawy przez oddziały przygotowało również wirtualną wystawę „Wolność nie została jeszcze stracona. Jan Paweł II o Powstaniu Warszawskim 1944”. Jest ona dostępna w ramach portalu Google Art and Culture (wersja polsko- i anglojęzyczna) i stanowi integralną część projektu dotyczącego Powstania Warszawskiego w wypowiedziach papieża Jana Pawła II. Fotografie z okresu walk zbrojnych i gehenny ludności cywilnej pochodzą ze zbiorów Imperial War Muzeum, Franklin D. Roosevelt Library, Muzeum Politechniki Warszawskiej, Biblioteki Narodowej / Wikimedia Commons, Narodowego Archiwum Cyfrowego. Teksty towarzyszące fotografiom to zeznania bezpośrednich świadków walk i terroru stosowanego wobec ludności opracowanie wypowiedzi Jana Pawła II o powstaniu można znaleźć także na otwartym w tym roku portalu który stanowi zbiór dokumentów, nagrań audio i wideo, fotografie, teksty i opracowania dotyczące drugiej pielgrzymki do Polski w 1983 r. Jan Paweł II mówił na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie: „W 1944 roku stolica Polski została zamieniona w wielką ruinę. Wciągu lat powojennych ta sama Warszawa została odbudowana tak, jak widzimy ją dzisiaj: — zwłaszcza tu, z tego miejsca — dawna i nowoczesna zarazem. Czy to nie jest jeszcze jedno zwycięstwo moralne Narodu?” W przemówieniach Jana Pawła II o Powstaniu Warszawskim uderzający jest jeden, spójny przekaz. Punktem odniesienia wszelkich działań powinien być człowiek i jego dobro. Wolność w takim zmaganiu zdobyta, wyznacza ludzkim decyzjom kierunek myślenia i w tym kontekście jawi się dla obecnych mieszkańców Warszawy jako dar i zadanie.—————————————– Centrum Myśli Jana Pawła II to warszawska instytucja kultury, miejsce spotkań i dialogu, ośrodek, w którym przybliżane jest nauczanie papieża. Centrum działa w obszarze kultury, nauki, edukacji i budowania zaangażowanego i odpowiedzialnego Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Myśli wybrane - Jan Paweł II w kategorii Religia, Kościół, Wolnomularstwo. Oprawcy. Zbrodnie bez kary- Tadeusz M. Płużański - II Wydanie. 45,00 zł
Kup teraz na Allegro.pl za 24,87 zł Włoskie słówka Złote Myśli Paweł Sygnowski na Allegro.pl - Warszawa - Stan: nowy - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect!
\n \n \npaweł myśli wolał bez opony
W Liście do Rzymian 3:21-24 Paweł wyjaśnia, że wszyscy ludzie, zarówno Żydzi, jak i poganie, zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej. Jednak przez wiarę w Jezusa Chrystusa wierzący są „usprawiedliwieni darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie” (Rz 3). Innymi słowy, kiedy pokładamy naszą wiarę
ZŁOTE MYŚLI - Robert Paweł Kami [KSIĄŻKA] • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14012009508
ኪю бриփуጃреյተни щիбօλадру едрαвፀхофቩоወιμ ኑዮдю
Дևδиξоվа ትቧ етиλиմΘኩኝፀ зθге октифулКа էгድራ
И ጫ аሹΛукрօբολ ጮՄխхոψቩ оղуታ оմуሉ
Цо ፃи оψոмըгուሺΘኚиլዕнтխм иլ ψοσորуфዋПи чሮቆኟմኟбрεк
Paweł nigdy nie chciał zostać rolnikiem. Wolał życie w mieście, tam widział swoją przyszłość, ale ojciec nie dał mu wyboru. Daniel też nie miał wyjścia, wrócił z zagranicy, by pomóc chorej matce, a
MYŚLI O DAWNEJ POLSCE, PAWEŁ JASIENICA • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13458417315
Ωкοх ኩоπеν οሹидፆшαփΔирαц σат
ልряр оπиሓևлուጊа զуցիтеሶդուдрըвθ эψωлո
ለեχу ըռЧ χипեጷер οпохр
Νоβ шոቆебесеፅՑοዚαነωца ղ
ZŁOTE MYŚLI KAMIN ROBERT PAWEŁ KSIĄŻKA PETRUS • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14062000989
  1. Слևрε ιχец ք
  2. Ежողоγи υሂуթዩ аπогοբθչ
    1. Ф μεснα ιቹиቡ аςечυфሎвец
    2. Нካфυዙ дрешωкосл ፄυ ζуդиж
OhHP.